Stadionowy lockdown będzie niósł za sobą przykre konsekwencje nie tylko dla klubu. Po raz pierwszy zdradzimy wam, jak bardzo zawodnikom będzie zależeć, aby trybuny zapełniły się choć w części. Jeśli nic się nie zmieni, ich punktówka skurczy się niemiłosiernie!
Nic nie wskazuje na to, aby sytuacja szybko miała się zmienić. Pandemia rozkręca się z każdym tygodniem, zakażonych przybywa, więc i restrykcje są coraz większe. Tym bardziej nie liczmy, że w najbliższym czasie komuś przyjdzie do głowy, aby zdecydować się otworzyć dla kibiców trybuny. Można przyjąć, że nastąpi to na samym końcu obostrzeń i to w okrojonej formie, podobnej jak to było przed rokiem. I tutaj przeszliśmy do kwestii, którą żywo interesują się dziś wszyscy zawodnicy.
To ile zarobi na torze Oskar Fajfer, Timo Lahti i każdy inny zawodnik Startu, zależeć będzie w tym roku nie tylko od dyspozycji dnia, szczęścia na torze, czy innych mniej, lub bardziej obiektywnych czynników. Finalna wypłata będzie związana też z… zapełnieniem trybun. Klub z Gniezna zastosował się do wytycznych GKSŻ i postawił sprawę jasno: jeśli na stadion będzie mogło wejść choć 25% fanów, zawodnicy otrzymają 100% wynagrodzenia. W przeciwnym wypadku, każdy dostanie po kieszeni. – Główna Komisja zadecydowała o obniżeniu regulaminowych stawek z 1500 na 1000 zł za każdy punkt, w sytuacji, gdy trybuny będą zamknięte. Zawodnicy o tym dowiedzieli się i zaakceptowali, choć na pewno nie są z tego powodu szczęśliwi. My jako klub, nie mamy tutaj też wielkich możliwości, bo lockdown odczujemy to w budżecie, chociaż od razu dodam, że taką sytuację przewidzieliśmy i zaplanowaliśmy konstruując finanse. Inną kwestią już nie dotyczącą pieniędzy, jest fakt, że zawodnicy nie lubią jeździć przy pustych trybunach, więc ta sytuacja jest dla nich podwójnie niekorzystna. Musimy się jednak wszyscy podporządkować do przepisów, wierząc, że ta sytuacja kiedyś minie – tłumaczy naszemu portalowi, menedżer Rafael Wojciechowski.
Czy tą sytuację można było rozwiązać w inny sposób? Można, gdyby centrala dała i klubom i zawodnikom szansę na późniejszy start sezonu. Gnieźnieński ośrodek, podobnie jak sześć innych, optował za przeciągnięciem inauguracji, aby mieć szansę na nadrobienie straconych kolejek latem. Jeżeli sytuacja by się poprawiła, klub zarobiłby na kibicach, a zawodnicy odczuli to w kieszeniach. O stanowisku władz GKSŻ w tej sprawie pisaliśmy niedawno TUTAJ
0 komentarzy