To najtrudniejsza część sezonu dla Startu Gniezno. Finansowo. Zespół ma za sobą ostatnio kilka wyjazdów, a to oznacza jedno – brak wpływów.
Od lat, miesiące letnie przy Wrzesińskiej przynoszą nie tylko wysokie temperatury, ale i spore wyzwanie finansowe. Kibice w dużej mierze nieco nasycili się emocjami na torze, frekwencji nie sprzyjają też urlopy i nierzadko niższej klasy przeciwnicy. Ta mieszanka oznacza jedno – drenaż kasy.
Start ma za sobą wyjątkowo „bolesną” serię spotkań u siebie i na wyjeździe, gdzie zawodnicy podnieśli z toru kilkaset tysięcy złotych, a dodatkowo frekwencja na meczu z Landshut nie była oszałamiająca i zapewne ta kolejna z Łotyszami będzie podobna. Jak zatem wygląda sytuacja w kasie? – Mamy zaległości – przyznaje prezes, Paweł Siwiński. Klub nie uregulował jeszcze do końca tzw. podpisów, do tego dochodzą bieżące zobowiązania. – Mamy do uregulowania jeszcze ok. 10% kwot za „podpis”. Do tego dochodzą jeszcze trzy ligowe spotkania – usłyszeliśmy.
Członek zarządu, Tomasz Adamski tłumaczy, że powodem takiej sytuacji jest m.in płynność finansowa sponsorów klubu. – Nasi sponsorzy mają różną sytuację w swoich firmach. Mamy dużą kwotę zafakturowaną i pewne problemy, aby te środki do nas spłynęły. Gdybyśmy je otrzymali, sytuacja była o niebo lepsza i ten dług byłby bardzo mały.
0 komentarzy