MKS nie dał rady KPR Kobierzyce w dzisiejszym meczu rundy finałowej Orlen Superligi. We własnej hali gładko uległ 25-29.
Początek meczu zwiastował ciekawe emocje, ale tylko do… piątej minuty. MKS zaczął dobrze, ale licznik zatrzymał się na trzech zdobytych golach. Ofensywa całkowicie się rozsypała, świetnie spisywała się dodatkowo bramkarka Kobierzyc, rywalki miały też na skrzydle błyskotliwą Mariolę Wiertelak, która jak pocisk biegała do kontr. To wszystko spowodowało, że gospodynie gasły z każdą minutą, strata urosła do dziewięciu goli, ostatecznie do szatni zeszły z bagażem siedmiu trafień.
MKS musiał zagrać najlepszy handball jaki potrafi, druga część zaczęła się jednak bliźniaczo podobnie. Gnieźnianki dobrze ruszyły, gdyby ze skutecznością i błędami nie były na bakier, przewaga stopniała by do dwóch-trzech bramek, bo „Kobierki” często się myliły. Skończyło się na czterech, by po chwili znów urosnąć do dziewięciu (14-23). Nie sposób ocenić czy koncentracja i motywacja MKS jest już częściowo na urlopach, ale niedobrze to wyglądało na tle konsekwentnego zespołu KPR. Saltaniuk dalej prezentowała się dobrze między słupkami, nie pozwalając na rozwinięcie skrzydeł „Pszczołom”. MKS w samej końcówce zniwelował wysoką stratę, KPR nie forsował już tempa mając pewną wygraną. Mecz nie dał dziś kibicom powodów do podwyższonego ciśnienia, chociaż ci jak zwykle stanęli na wysokości zadania i świetnie wspierali miejscowe.
MKS Urbis Gniezno – KPR Gminy Kobierzyce 25-29 (11-18)
0 komentarzy