– Jest dużo nauki, którą można czerpać od takich zawodników – mówił tuż po zakończeniu turnieju o „Koronę Chrobrego” Kevin Fajfer. Po zawodach mógł mieć powody do zadowolenia bo zaprezentował się nieźle, ale przed samą rywalizacją, zawodnik miał nie lada problem.
Za nami długo wyczekiwane zawody ze światową czołówką, które mimo niepewnej pogody, udały się w 100%. Długo w grze o półfinał był Kevin Fajfer, który szansę na awans do ostatniego biegu zawodów, stracił w ostatnim swoim biegu. Gnieźnianin nie był jednak zły, bo jak twierdzi, mierzył się z najlepszymi w swoim fachu. – Oni nie wybaczają błędów. Jedna najmniejsza zła decyzja i widzisz koło siebie najpierw jednego, a zaraz drugiego zawodnika. Ale ogólnie bardzo fajnie, zawody świetne i przede wszystkim świetna frekwencja na trybunach. Nigdy nie daje się tyle od siebie, jak widzisz, że trybuny pękają w szwach. To niesamowicie mobilizuje i chce się jechać i oddawać wszystko co najlepsze, aby sprawić im radość.
Sporo problemów spotkało zawodnika Startu z kolei przed turniejem. W czwartek Kevin stracił jeden z najlepszych silników na treningu, który jak mówi „wybuchł”. Ostatecznie pojechał na nim w zawodach, dzięki błyskawicznej akcji. – Musieliśmy szybko w piątek rano lecieć do tunera w Anglii, aby rozkręcić i złożyć go z powrotem. Udało się go błyskawicznie zreanimować i wróciliśmy z nim szybko do Gniezna. Przed nami teraz trochę pracy, bo trzeba go dopasować pod siebie. W niedzielę nie było źle, ale w tych zawodach była sama czołówka i dlatego wynik uważam za niezły. Dla mnie to super przetarcie przed ligą – zakończył żużlowiec z Gniezna.
0 komentarzy