Wszystko wskazuje na to, że żużla na poziomie KLŻ, nie będzie szans oglądać ponownie w telewizji. Kluby nie są zainteresowane odciąganiem uwagi kibiców od wizyt na obiektach.
Tylko wizyta na stadionie pozwoli fanom czarnego sportu na oglądanie przyszłorocznych rozgrywek na najniższym szczeblu. Żadna z czołowych telewizji nie jest zainteresowana transmisjami, a jedynym chętnym podmiotem jest Motowizja. Wyczuła okazje, by pozyskać za darmo prawa do transmitowania rozgrywek, jednak nic nie wskazuje, by speedway wrócił na szklany ekran. – Większość klubów KLŻ jest dzisiaj przeciwna pokazywaniu meczów w telewizji. Prezesi wolą mieć większą frekwencją o tysiąc widzów niż partnera telewizyjnego. Finanse nie są bez znaczenia, bo więcej kibiców, zwiększa przychód z meczu o 40-50 tysięcy złotych. Taka jest filozofia większości ośrodków – twierdzi przewodniczący GKSŻ, Ireneusz Igielski w rozmowie z portalem WP Sportowefakty.pl
Kluby są przeciwne, bo z tego kontraktu nie otrzymałyby złotówki, a jedynie iluzoryczną wizję pozyskania „większej liczby sponsorów”. Co więcej, godziny meczów znów byłyby z góry narzucane, klub stracił by więc i na porze rozgrywania spotkań i na mniejszej liczbie sympatyków, która zostałaby w domach mając transmisję za darmo. – Rozumiem kluby, które uważają, że jazda w soboty o godz. 13 jest dla nich bardzo niekorzystna, a takie właśnie terminy dwa lata temu proponował Canal+. Na dzisiaj większość klubów jest przeciwna telewizji. Prezesi chwalą się, że rok temu na każdym stadionie dość mocno wzrosła frekwencja. To jest dla nich dowód na to, że ich teoria działa – dodaje szef GKSŻ.
Dodajmy, że przyszły sezon przyniesie kibicom także inna zmianę. Z transmisji spotkań wycofała się telewizja Eleven, która po analizie, zdecydowała się stawiać na sporty globalne, jak np. tenis. Żużel nie przyciągał tak dużej uwagi jak zakładano, a na dodatek prawa do jego pokazywania także nie są najtańsze (20 mln rocznie w ramach sublicencji). Nie wiadomo na razie, czy do gry wejdzie inny nadawca, czy żużel będzie już tylko pokazywany przez Canal+. Wniosek nasuwa się jeden – podpisany ostatnio przez Ekstraligę kontrakt z tym nadawcą na lata 2026-28 za ponad 214 milionów złotych, może być ostatnim tak wysokim. Jeżeli nikt inny nie wejdzie do gry, kluby mogą stracić część solidnej dotacji telewizyjnej dziś opiewającej na 8 milionów rocznie dla każdego z nich.










0 komentarzy