Fantastyczne emocje ponownie zobaczyli kibice w Gnieźnie. MKS po serii rzutów karnych wygrał z Energa Start Elbląg.
MKS zaczął mecz od koszmarnych błędów na każdym polu – złe decyzje rzutowe, błędy kroków, niecelne podania, to wszystko spowodowało, że po ośmiu minutach mieliśmy tylko jedną bramkę na koncie. Energa także miała swoje problemy, pudłowała wielokrotnie, ale pierwsze dziesięć minut wygrała 5-2. MKS nie zapomniał jednak o swoich najlepszych momentach i wystarczyło 180 sekund by był remis. Goście mieli jednak w swoich szeregach jedną z najwyższych na boisku Aleksandrę Zych. Zawodniczka robiła spustoszenie w naszej obronie trafiając nawet ponad blokiem. Efekt? Do przerwy rzuciła 11 goli a cały MKS 13. Połowa zakończyła się prowadzeniem elblążanek 16-13.
Druga połowa znów była „rwana” w wykonaniu Pszczół. Dobre momenty przeplataliśmy prostymi stratami, przez co na kwadrans przed końcem mieliśmy dalej cztery trafienia straty (19-23). Rywalki odskoczyły w sumie na pięć goli, jednak kolejne minuty były w końcu popisem miejscowych. Udawało się wszystko i na dziewięć minut przed końcem mieliśmy remis po 26.
Mecz nabrał rumieńców bo wiadomo było że o zwycięstwie zadecydują ostatnie fragmenty. Maria Tanaś w 56. minucie wyprowadziła nas po rzucie karnym w końcu na prowadzenie. Kibice na stojąco oglądali ostatnie 120 sekund, bo najpierw Elbląg doprowadził do wyrównania na 19 sekund przed końcem, a piłkę meczową miała w rękach Żanety Lipok. Dostała cudowne podanie i byłaby to bramka meczu! Wbiegając nadepnęła na linię i sędziowie odgwizdali błąd. Tak więc remis i karne!
Te lepiej wykonywał MKS – trzykrotnie obroniliśmy strzały rywalek i wygraliśmy 3-1
0 komentarzy