Zakończył się sezon zasadniczy w superlidze piłkarek ręcznych. Mamy powody do zadowolenia co najmniej z dwóch powodów.
MKS zakończył serię zasadniczą udanym wyjazdym do Chorzowa, gdzie zwyciężył przypomnijmy 34-32. Dzięki temu opuściliśmy przedostatnie miejsce w tabeli, co jest dobrym punktem wyjścia do kolejnej fazy sezonu. Zwycięstwa nie należy mierzyć indywidualnymi osiągnięciami – to słyszymy często – jednak trudno nie zauważyć wkładu, jaki w tegoroczne wyniki dają dwie nasze supersnajperki.
Czy ktoś na jesień mógł przypuszczać, że Monika Łęgowska i Magdalena Nurska będą rozdawać karty w klasyfikacji najlepszych strzelczyń? Pewnie niewielu. Każda z nich miała zadatki, aby pełnić wiodącą rolę w gnieźnieńskim zespole, jednak ‚mieć”, a „spełnić” oczekiwania, to dwie różne kwestie. Tak zgadza się, to cały zespół pracuje na rezultat, jednak nie trzeba być specjalistą od handaballa, by stwierdzić, że to one w wielu sytuacjach brały w tym sezonie na swoje barki ciężar gry, w trudnych momentach. To je z reguły szuka cały zespół gdy nie idzie, co dosadnie było widać chociażby w meczu z Zagłębiem Lubin. To na nich też skupia uwagę drużyna przeciwna, tworząc przestrzeń do gry innym zawodniczkom.
Łęgowska i Nurska są w tym sezonie niczym wyrzutnie Himars, dzięki którym albo można razić przeciwnika, albo zapomnieć o dobrym wyniku. Wystarczy zresztą rzut oka na klasyfikację strzelczyń, która wygląda nieprawdopodobnie. Gdyby cała Galychanka nie grała na Darię Dmytryshyn, a ta nie wykonywałaby większości rzutów karnych, zawodniczki MKS być może prowadziłyby w tej statystyce. Co nie zmienia faktu, że klasyfikacja na dziś wygląda obłędnie. Monika Łęgowska (119 goli) jest druga ze stratą zaledwie trzech trafień do liderki, a Nurska trzecia (106). Tuż za ich plecami trwa wyścig o pudło, bo kolejne cztery szczypiornistki właśnie pokonały granicę 100 goli. A może jednak królowa strzelczyń na koniec sezonu będzie z Gniezna? Przekonamy się niebawem.
0 komentarzy