Czerwona kartka dla Magdy Nurskiej to najbardziej kontrowersyjna decyzja, jaką dziś podjęli sędziowie w meczu MKS – Galychanka. Jak sama zawodniczka skomentowała sytuację po której już nie wróciła na parkiet?
Gdy MKS prowadził czterema bramkami, do rzutu karnego podeszła Magda Nurska. Snajperka się nie pomyliła, trafiła do siatki, jednak już po chwili na boisko ostentacyjnie położyła się bramkarka lwowskiego zespołu. W pierwszej chwili nie bardzo było wiadomo co się stało, jednak jej gestykulacja i gesty wskazały sędziom przyczynę tej sytuacji.
Okazało się, że piłka musnęła jej policzek, co w teorii jest w przepisach zabronione. Sędzia anulował gola, a szczypiornistce MKS-u pokazał czerwony kartonik. – W życiu jeszcze nie otrzymałam takiej kary – stwierdziła w rozmowie z nami zawodniczka. – Z mojego punktu widzenia to wyglądało tak, że ja rzuciłam w prawy róg, a ona zrobiła w tamtym kierunku ruch. Przed chwilą usłyszałam, że nawet nie było żadnej obcierki, a delikatnie piłka musnęła jej ucho. Zasymulowała niesamowicie! Niestety nie mamy w naszej dyscyplinie VAR-u, więc decyzja sędziów jest jedyna w tej sytuacji.
Bramkostrzelna zawodniczka dodaje, że nigdy nie miała takiej sytuacji, więc jest to dla niej nowość. Stara się przestrzegać sytuacji, w której piłka nie leci w kierunku głowy bramkarki. – Przysięgam, że jeszcze nigdy nie miałam do czynienia z czymś takim. O to, że przestrzegam przepisów świadczą moje kary, a właściwie ich mała liczba. Gram ofensywnie, agresywnie, a wcale nie mam dużo dwuminutowych przewinień. Szanuję zdrowie zawodniczek i staram się nie faulować. Na pewno cieszę się z rezultatu, bo jest to fantastyczny wynik i bardzo ważne punkty. Jestem dumna z dziewczyn, że beze mnie pociągnęły wynik do końca – kończy Nurska. Przypomnijmy, że MKS pokonał dziś Galychankę Lwów 34-29
0 komentarzy