Więcej nie wejdzie już do klatki. Solidnie poturbowany po ostatniej walce Łukasz Wiśniewski, rezygnuje z niezwykle niebezpiecznych walk w oktagonie.
– Potrzebuję dużo czasu na rekonwalescencję – mówi nam gnieźnieński karateka, który ostatnią walkę podczas gali na gołe pięści zakończył w szpitalu. Złamany ząb, uszkodzony nos, naruszone więzadła, uszkodzony bark, lista kontuzjowanych części ciała jest tak długa, że mogła by wystarczyć na kilka podobnych występów. Łukasz Wiśniewski „naprawia” już własne ciało, ale potrwa to wyjątkowo długo. – Czeka mnie półroczna rekonwalescencja – zdradza nam. – Z pełnymi siłami mam nadzieję, że będę mógł rozpocząć nowy sezon we wrześniu. Dość mocne okazało się wstrząśnienie mózgu, więc potrzebuje sporo czasu i odpoczynku, ciągle nie mogę też dobrze oddychać nosem, muszę wyleczyć pękniętą lewą stopę którą przestałem kopać, a w marcu mnie czeka montaż zęba.Przez upadek na matę uszkodziłem również okolice barku, od samej potylicy po bark i okolice obojczyka jest nadal opuchniętę i naruszone zostały chyba więzadła, stąd nie mogę ręki podnosić.
Zawodnik ma teraz czas, by nie tylko się rehabilitować, ale i przemyśleć swoją przyszłość. Po raz pierwszy zdradza, że nie zamierza już brać udziału w tak ryzykownych walkach. – Muszę poświęcić ten czas na przemyślenie pewnych kwestii i rzeczy które były często drugoplanowe, czyli kursy instruktorskie, lub trenerskie. Ponoć mam lepszą smykałkę do przekazywania wiedzy i wyciskania siódmych potów z innych, niż do przełożenia swoich umiejętności zwłaszcza w walkach do których nie byłem przygotowany. Na ten moment myślę, że skupię się na osiągnięciach w karate, a co do walk tego typu myślę że szkoda zdrowia – dodaje.
Zawodnikowi życzymy szybkiego powrotu do zdrowia!
0 komentarzy