MVP dzisiejszego spotkania Start-Orzeł jest bezdyskusyjnie Kevin Fajfer. Zawodnik pojechał najlepsze swoje zawody w życiu przy Wrzesińskiej.
Kevin Fajfer jest dziś na ustach wszystkich gnieźnieńskich kibiców po swoim fenomenalnym występie (12+3). Żużlowiec, który większość sezonu przesiedział na ławie, dziś wyglądał tak, jakby wstąpiły w niego nieziemskie moce. Klamka, odjazd, meta. Po meczu rozmawialiśmy z nim, nie tylko o tym występie.
Hubert Maciejewski/SportoweGniezno.pl: Kevin, co tu się dziś wydarzyło? To nie filharmonia, ale ty zagrałeś dziś koncert
Kevin Fajfer/Aforti Start: Co? Po prostu wszystko zagrało idealnie. Tak jak powinno. Teraz tylko to powtórzyć, bo o to w żużlu chodzi.
Pewnie byłeś bardzo „nabuzowany”. Pewnie bardzo chciałeś...
Bardzo chciałem. Ale był też spokój, żeby za bardzo się nie nakręcić i odjechać dobry bieg. Chciałem pokazać to co umiem najlepiej.
Kevin, czy ty chciałeś tym występem komuś, coś udowodnić?
Przede wszystkim sobie. To jak w życiu. Chcesz być w tym co robisz, dobrym. Chociażbym „zerówki” przywoził, chcę zjeżdżać do parkingu i mówić do siebie: zrobiłem co mogłem, jeśli przegrałem to trudno, taki jest sport.
Ten wynik to efekt ostatnich treningów, dobrego toru, czy jakiegoś zbiegu wielu czynników?
Na pewno treningi miały duże znaczenie. W środę jeździłem sam, miałem duży spokój, chłopacy zrobili idealny tor i wtedy i teraz. Więc chcę też im podziękować, bo było dziś idealnie. „Ugościli” mnie niesamowicie i mogłem dzięki temu zrobić taki wynik. Do tego otrzymałem od firmy Budex nowy silnik, który spisał się niesamowicie. Prawdziwa rakieta.
Dziś jest chwila radości, ale czy w środku nie myślisz sobie: szkoda, że mamy już prawie lipiec i jeśli nie awansujemy do play-offów, to wiele nie pojeżdżę
Na pewno jest złość, bo chciałem jeździć od początku sezonu. Nie chcę zagłębiać się w szczegóły, bo to nie ten moment. Teraz chcę mieć mocną końcówkę, aby pokazać, że potrafię.
Nie jeżdżąc wcześniej, nie tylko pewnie ty byłeś sfrustrowany, ale i sponsorzy, którzy w ciebie zainwestowali?
Właśnie dlatego chciałem im w tym momencie bardzo podziękować. Naprawdę obdarzyli mnie wielkim zaufaniem i chciałbym ten wynik im zadedykować. To jest także ich zasługa, że jestem w tym miejscu, ponieważ oni także zachowywali spokój. Nie było żadnych uszczypliwości, tekstów, bo każdy wierzył we mnie. Dziękuję przy tej okazji mojemu bratu – Oliwierowi, również mojemu mechanikowi Krzysztofowi, oni wszyscy zrobili świetną robotę.
To twój najlepszy występ przy W25?
Wcześniej miałem 13 z bonusami, dziś jest komplet, więc chyba tak (śmiech)
Dziękuję za rozmowę
0 komentarzy