Piłka nożna

Mieszko - Huragan 1-1
Polonia Ch. - Mieszko 0-0
Mieszko - Wiara Lecha 2-2

Żużel

Start - Unia 48-42
Unia - Start 51-38
Start - Kolejarz 53-37

Koszykówka

AG Gdańsk - MKK 77-91
MKK - Basket Gorzów 108-82
Kruszwica - MKK 69-100

Piłka ręczna

MKS - FunFloor 31-31
Szczypiorniak - Grunwald II 29-29
MKS - Zagłębie 18-31

Futsal

Łowicz - KS 3-3
KS - Konin 4-2
Bojano - KS 9-2

Magiczne 150 ton zrobi różnicę?

W25 jeszcze niedawno było nazywane „twierdzą”. Termin ten stracił jednak wiele na aktualności w minionym sezonie, więc klub chce zrobić możliwie dużo, by znów był naszym atutem. Pomóc ma w tym „magiczne” 150 ton nowego granitu, który wysypano przy Wrzesińskiej. Mieliśmy ostatnio kilka zapytań by poruszyć ten temat, więc ruszyliśmy z mikrofonem do klubu.

Temat nawierzchni był w niemal całym minionym sezonie, wdzięcznym tematem pomeczowych rozmów. Zawodnicy skarżyli się działaczom, co więcej nie ukrywali tego w rozmowach z dziennikarzami, więc w pewnym momencie zrobiła się z tego nawet mała afera. Czasem ostentacyjnie, czasem po cichu poza mikrofonem, wszyscy zgodnie przyznawali – coś z tym torem trzeba zrobić, bo miejscowy owal przestał być naszą bronią. 

Problemy zaczynały się głównie wtedy, gdy mecze trzeba było rozgrywać w palącym słońcu. Spotkania wyznaczane na godzinę 14.00 były dla kierownictwa klubu prawdziwym koszmarem, bo wiadomo było, że czeka nas „betonowa corrida” i nic z tym za bardzo nie da się zrobić. Pustynna burza było pewna jak w banku, bo nic nie dawały żadne intensywne prace, nawadnianie i próby „wzruszenia” nawierzchni. Powód tej sytuacji był znany działaczom, ale w trakcie sezonu nic nie można było zrobić, bo jest to operacja, która wymaga czasu. Zabrano się więc za to teraz, a różnicę ma zrobić (zaledwie?) 150 ton nowego materiału. Każdy kto choć trochę zna się na budowlanych prawidłach od razu zapyta – co ma dać 150 ton na tak ogromną powierzchnię toru? W Gdańsku właśnie zakończono podobną operację, z tym że tam użyto ponad trzykrotnie więcej materiału. W Rzeszowie, tylko na uzupełnienie ubytków poszło 200 ton.

Zapytaliśmy więc naszego sternika, czy to co ma miejsce w Gnieźnie, będzie cudownym lekiem na tegoroczne problemy? – 150 ton to jest uzupełnienie tego, czego temu torowi brakowało – tłumaczy Rafael Wojciechowski. – Mamy w nim mnóstwo glinki, czyli materiału, który wiąże, a brakowało tak zwanej luźnej warstwy. To jest granit o granulacji 3-5mm, czyli drobny kamyszek, który przemieszany z glinką, spowoduje dużo wolniejsze „wiązanie” całego toru. Mówiąc wprost – ma być więcej luźnej warstwy na wierzchu i będzie lepiej odsypywał się podczas jazdy. Do tej pory glina zamieniała się niemal w kamień. Te 150 ton to są wyliczenia, ile potrzeba było, aby cała operacja miała sens, bo mówimy głównie o łukach, gdyż na prostej zmieni się to kosmetycznie. 

Wszystko ma oczywiście pomóc żużlowcom znaleźć optymalne ustawienia, które będą możliwie powtarzalne tak na treningu, jak i na zawodach. Działacze z kolei mają mieć dużo więcej możliwości przygotowywania nawierzchni, choć to być może wcale nie koniec prac nad poprawą warunków torowych. – Na wiosnę będziemy wiedzieć już jak ten tor się zachowuje. Wtedy  podejmiemy decyzję, czy tego materiału jest na tyle dużo, czy trzeba będzie dalszego uzupełnienia. Oczywiście nie będziemy tego robić tuż przed nowym sezonem, ale zaplanujemy sobie kolejne prace na przyszłość. Tor na pewno będzie inaczej się zachowywał, co do tego nie mam wątpliwości. Lejąc odpowiednią ilość wody i utrzymując wilgoć, będziemy mieć większe pole manewru, żeby głownie w upały zapanować nad sytuacją. Diametralnie warunków w Gnieźnie nie będziemy zmieniać i to też chciałbym sprecyzować. Chcemy stworzyć takie warunki, aby one odpowiadały możliwie każdemu naszemu zawodnikowi. Sugerowali nam takie zmiany, aby tor był „odsypujący” się i my to teraz robimy – kończy menedżer Startu.

02 grudnia 2020 | 18:03

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *