Mocno osłabiony Aforti Start Gniezno nie dał rady w meczu wyjazdowym ROW-owi Rybnik, przegrywając na wyjeździe aż 59-31. Gnieźnianie tylko na początku potrafili postawić się „Rekinom”.
Bez Oskara Fajfera nie ma życia, to dobitnie pokazał dzisiejszy mecz w Rybniku. Nie wiadomo co prawda czy i jego obecność zmieniła by oblicze tego spotkania, ale brak najskuteczniejszego zawodnika eWinner 1.ligi, a dodatkowo Petera Kildemanda, okazały się fatalne w skutkach.
Start tylko po pierwszej serii mógł mieć nadzieje na emocje i korzystny rezultat. Odnieśliśmy wtedy dwa biegowe zwycięstwa 4-2, jednak już od drugiego rozdania gospodarze zaczęli rozwijać skrzydła. Świetnie jechał pozyskany z Ostrovii Nikolai Klindt, na nasze nieszczęście obudził się Krystian Pieszczek, szybcy byli Grzegorz Zengota i Andreas Lager, więc gospodarze nie mieli praktycznie luk w składzie. Gnieźnianie mieli za to problemy i na starcie i dojeździe do łuku, tam przegrywali większość biegów, a później była już tylko jazda „gęsiego”. Czerwono-czarni nie mieli dziś żadnego jasnego punktu. Nie pomógł Sucheckiemu silnik Oskara Fajfera, Antonio Lindbaeck potwierdził że jego forma jest czysto iluzoryczna, marnie wyglądali też Koza i Szlauderbach. Błażej Skrzeszewski nie miał dziś zespołu, nie miał też specjalnie możliwości, aby ratować wynik zmianami taktycznymi. Boli nie tyle porażka, co jej rozmiary, bo w meczu rewanżowym ciężko będzie liczyć na punkt bonusowy.
Grafika: WP SportoweFakty.pl
0 komentarzy