Sporo dyskusji wywołały wczoraj w parkingu warunki, w jakich rywalizowali zawodnicy podczas meczu Start-Wilki. Jedni żalili się, inni próbowali tłumaczyć, że taki właśnie jest speedway.
Po dobrym początku sezonu, musieliśmy wszyscy wczoraj przełknąć gorzką pigułkę w postaci bolesnej porażki. „Orły” po zwycięstwach z Tarnowem i Gdańskiem zderzyły się z napakowanym silnymi ogniwami beniaminkiem, który jeszcze kilka tygodni temu wydawał się być „chłopcem do bicia”. Transfery last minute Musielaka i Milika odmieniły tę drużynę, choć pochwalić trzeba i pozostałych, którzy jadą nadspodziewanie świetnie. Czecha wczoraj zastąpił w ostaniej chwili Daniel Jeleniewski, który wykręcił przyzwoity wynik, choć przyznał, że nie był to dla niego przyjemny mecz. – To wszystko było niepotrzebne. Dla nas naprawdę nie była to dziś żadna przyjemność jechać na takim torze. W zasadzie to nie mogliśmy się normalnie ścigać. Gospodarze dobrze wiedzą, czy popełnili błąd, czy może jednak tak chcieli zrobić. Słyszałem, że miało tu być równiej niż kiedykolwiek, a co wyszło to wszyscy widzieli. Cieszy nas to, że dobrze się rozpędzamy i mamy w głowach cel, jakim jest pierwsza czwórka – przyznał nam „Jeleń”
Sporo uwag do nawierzchni mieli i gnieźnianie. Kevin Fajfer, który zadebiutował w w tym sezonie w ligowym meczu nie krył, że więcej niż żużla było tutaj motocrossu. – Najważniejsze, że jestem cały i zdrowy. Mamy problem z torem, znów mamy problem. Mieliśmy tutaj dziś motocross i nie chciałbym wszystkiego zganiać na tor, ale my jeździliśmy do tej pory na czymś zupełnie innym. W piątek był trening na innej nawierzchni, w sobotę na innej i dziś coś zupełnie nowego, więc to wygląda dziwnie. Ja też chciałem osobiście pojechać lepsze zawody. W drugim moim biegu już ze startu było lepiej, ale później było małe nieporozumienie na torze i też nieciekawie się skończyło. Mam dużo ambicji żeby jechać, na treningach robię dużo żeby wejść do składu, ale nie wszystko idzie po mojej myśli.
Najmniej pretensji do nawierzchni miał „Pająk”. Peter Kildemand przyznał, że więcej problemów miał sam ze sobą, bo ciągle czuje skutki upadku w Danii. – Krosno ma świetny zespół, od tego może zacznijmy. Mieliśmy dziś sporo pecha, który odbił się na końcowym wyniku, kilka decyzji podjęliśmy złych, ale taki właśnie jest speedway. To jest twarda gra. Na tym torze trzeba było naprawdę bardzo fizycznie się zaangażować, a ja nie czuję się jeszcze w 100% zdrowym po ostatnim upadku w Danii. Dla mnie to była też dziś trochę walka z bólem, ale nie chcę robić żadnych wymówek. Mecz był potwornie trudny, każdy z nas musiał wyciągać punkty prawie spod ziemii, ja też nie miałem super startów. Teraz musimy schłodzić głowy i jutro mamy nowy dzień. My cały czas mamy dobry zespół, musimy znaleźć w sobie iskrę i ją rozpalić.
0 komentarzy