W polskim hokeju na trawie nic nie przyćmi tego super-transferu. Jeden z najlepszych (ciągle) polskich hokeistów wzmocnił beniaminka Superligi – Stellę Gniezno. Artur Mikuła wraca do swojego rodzinnego miasta i zdradza nam, dlaczego dokonał takiego wyboru.
Stella Gniezno ma swoje „pięć minut”. Klub dokonał transferu, o jakim pewnie marzyłby każdy klub w Superlidze. Przekonał do siebie multimedalistę i supersnajpera ostatnich lat, Artura Mikułę. Zawodnik po prawie ĆWIERĆ wieku (!) skończył tym samym swoją przygodę z Grunwaldem Poznań i wrócił do Gniezna. Wielu zapyta – dlaczego nie przeszedł do Startu 1954 z którego się wywodzi? O tym i nie tylko, zdradził nam w szczerej rozmowie.
Hubert Maciejewski/SportoweGniezno.pl: Zacznijmy od najważniejszej kwestii – dlaczego rozstałeś się z Grunwaldem?
Artur Mikuła/Stella Gniezno: Wielu wie, jak wygląda sytuacja w Grunwaldzie od pewnego czasu. Zacząłem mieć problemy z oddelegowaniem na treningi, nie dostawałem zgody od swojego szefostwa i praktycznie ostatnio sporadycznie gościłem na treningach. Głównie robiłem to przed najważniejszymi meczami. Robiono mi „pod górkę”, byłem totalnie uziemiony i taka sytuacja nie była mi w ogóle na rękę.
A nie jest tak, że powrót na własne „podwórko” był już kwestią czasu? Blisko domu zawsze lepiej
Wiadomo, że mam już swoje lata (43 – dop.aut.) W końcu trzeba było powiedzieć sobie – dosyć. Osiągnąłem absolutnie wszystko na krajowych arenach i nie mam nic do udowodnienia. Ja już mogę tylko czerpać przyjemność z gry, co nie zmienia faktu, że przychodząc tutaj będę tylko odcinał kupony. Zamierzam grać na maksimum na jakim potrafię. A, że potrafię świadczy ostatni tytuł króla strzelców.
Ile lat grałeś w Grunwaldzie? Nie jestem w stanie zliczyć…
To był bodajże lipiec 1997 roku. Porozsyłali nas po klubach po przysiędze wojskowej i w Grunwaldzie zameldowałem się dokładnie pod koniec wakacji. Miałem tylko dwa lata przerwy, gdzie trafiłem do Belgii i wróciłem później z powrotem do Poznania.
Czyli grałeś tam prawie ćwierć wieku. Ponad 20 lat sukcesów, trofeów i medali w krajowych rozgrywkach. Wiesz w ogóle ile „Złotych Lasek” masz na półce?
(Śmiech) Absolutnie nie! Gdybym je wszystkie na półce trzymał, to bym szybko policzył, ale mam kilka. Akurat mam przed sobą „tylko” cztery, a było ich mnóstwo. Są statystycy, ja do nich nie należę. Przestałem liczyć na pewnym etapie, bo miałem tego full. Gdybym miał te wszystkie nagrody trzymać w domu, to musiałbym mieć dodatkowy pokój
Czujesz się spełniony jako zawodnik?
Brakuje na pewno większych sukcesów międzynarodowych, jak np. na ostatnich Mistrzostwa Europy hali. Szkoda, że nie zdobyliśmy medalu choćby brązowego, bo było bardzo blisko. W trawie z kolei jako Grunwald, nie radziliśmy sobie źle, chociaż ciężko było przekroczyć drugą, czy trzecią rundę. W Polsce z kolei jestem totalnie spełniony
A przypomnijmy, że pierwsze kroki stawiałeś w Starcie
Tak, miałem chyba z 7 lat, gdy pierwszy raz trafiłem na zajęcia. Spędziłem fajne lata grając w drugiej, później w pierwszej lidze i skończyłem wtedy, gdy trzeba było iść do wojska.
Przejdźmy zatem do tego sensacyjnego transferu. Jak to się stało, że akurat wybrałeś Stellę?
Nie wiem, choć nie będę ukrywał, że pierwsi wyszli z propozycją i byli konkretni. Ja na tym etapie nie chciałem nikomu się prosić, dzwonić, bo znam swoją wartość. A większość wiedziała przecież z jaką decyzją się noszę, więc chyba nie musiałem nic rozgłaszać. Spotkałem się z Rafałem Grotowskim, porozmawialiśmy, jest młody zespół, który awansował do Superligi, to czemu nie spróbować? Liczę, że utrzymamy się w Superlidze, chociaż większe nadzieje wiążę z halą, bo kilku chłopaków potrafi am dobrze grać. Postaram się pomóc w osiągnięciu czegoś.
Ten ruch wydaje się zaskakujący, bo przecież sportowo to Start jest dużo wyżej. Chociaż z powyższej wypowiedzi da się wyczuć, że nikt nie kontaktował się z Tobą ze Startu. Tak było?
Nikt ze mną nie rozmawiał, zapewniam. Podkreślam – każdy wiedział, że kończę z Grunwaldem, więc mógł kto chciał do mnie zadzwonić. Zero odzewu.
Nieoficjalnie wiem, że propozycja jednak była ze Startu…
Nigdy w życiu. Szczerze i uczciwie powiem, że nie miałem żadnego kontaktu z nikim z klubu
Dobrze, czyli tę kwestię zamykamy. Na koniec jeszcze zapytam: ile lat jeszcze zamierzasz pograć?
Nie mam pojęcia. Na razie zdrowotnie czuję się świetnie, dbam o sylwetkę, biegam, trenuję, chodzę na siłownię i udowadniam, że i w takim wieku można ciągle zdobywać króla strzelców. Zapytałbym pół żartem – gdzie jest ta młodzież? (śmiech). Ciężko mi jeszcze zakończyć coś, co się kocha. Tak długo jak będę w formie, będę grał. Kiedy forma ucieknie, powiem – koniec!
Może zatem Twoje nazwisko będzie magnesem dla nowych zawodników i motywacją dla aktualnych?
Może tak będzie, nie wykluczam. Liczę, że taki właśnie bodziec i zastrzyk energii rzeczywiście poczują inni i pokażą się z jeszcze lepszej strony. Liga wszystko zweryfikuje
Dziękuję bardzo za rozmowę i życzę sukcesów ze Stellą
0 komentarzy