Mateusz Poltaszewski wraca po ciężkiej kontuzji na ligowe boiska. Gnieźnianin jest jak mówi głodny gry i nie myśli o kolejnych urazach.
– Wracam – mówi naszemu portalowi utalentowany hokeista na trawie. Kolejna z rzędu kontuzja łąkotek i więzadeł uziemiła go na długie miesiące, jednak teraz jest już w pełni zdrowy i odlicza dni do powrotu na boisko. – Jestem optymistycznie nastawiony, pomimo tego wszystkiego, co mi się przytrafiło w ostatnich latach. Teraz chciałem dać sobie więcej czasu, dobrze się zaleczyć i jestem już bardzo bliski powrotu. Lekarze zalecali mi około 10 miesięcy przerwy, minęło siedem i czuje, że jeszcze chwilę i będę w pełni gotowy. Człowiek jest już niestety coraz starszy i coraz więcej czasu wymaga rehabilitacja.
Zawodnik pomimo uszkodzonych łąkotek obu nóg i więzadeł nie ma zamiaru zrezygnować i oszczędzać zdrowia. – Wszyscy mi tak mówią: daj sobie człowieku spokój, zrezygnuj, bo to jest druga ciężka kontuzja, ale moja głowa myśli inaczej. Mi się jeszcze chce i nie chcę nikomu nic udowadniać, jakby ktoś pytał. Chcę sobie udowodnić, że jeszcze potrafię, że jeszcze mogę. Jestem takim typem sportowca, że trudno mu się rozstać z tym co kocham.
Pierwszej kontuzji lewej nogi Poltaszewski przypomnijmy doznał dwa lata temu. Niecały rok temu doznał jeszcze cięższego urazu – podczas meczu uszkodzeniu uległy od razu dwie łąkotki i więzadło.
0 komentarzy