Można było spodziewać się zażartej walki, można było oczekiwać piorunów na parkiecie i… to wszystko było. Ale, że Orły rozszarpią międzychodzian w 2. meczu rundy play-off i całkowicie odbiorą im ochotę do gry, tego pewnie nie obstawiał nikt. Jednym słowem – kto nie był, niech żałuje! To był mecz sezonu w wykonaniu gospodarzy, ze skutecznością, jaka położyłaby dziś w Gnieźnie niejeden 1-ligowy team.
Wyjście było tylko jedno – spotkanie trzeba było wygrać choć jednym punktem, by marzyć dalej o przygodzie w play-off. Wiedzieli też o tym kibice, którzy dziś szczelnie wypełnili halę II LO, kapitalnie dopingując swój team. Już początek zaczął się od niecodziennego scenariusza. Nie minęły 2 minuty, a prowadziliśmy 5-0. Sytuacja w tym sezonie tak rzadka, jak celny rzut zza połowy boiska. Wprawdzie gnieźnianie „przysnęli” od tego momentu i goście wyszli na prowadzenie (7-10), jednak szybko zorientowali się, że w tym meczu nie może być mowy o przestojach. Za sprawą punktów M.Chodkiewicza Sokół jeszcze zdołał uciec na 6 punktów (13-19), ale był to jedyny taki zryw w tym meczu przyjezdnych. Warunki od tego momentu zaczęli powoli dyktować gnieźnianie. Rzuty zaczęły wpadać z chirurgiczną precyzją i nie miało znaczenia, kto decydował się kończyć akcje. Efekt – wygrana w I kwarcie 25-22.
Dobrą skuteczność Orły kontynuowały w kolejnej odsłonie. Znów cała drużyna punktowała jak na zawołanie, a przy tym broniła swojego terytorium niczym Częstochowy. To spowodowało, że po kolejnych 6 minutach Sokół tracił już 14 oczek (44-30). Międzychodzianie próbowali niwelować stratę, ale na każdy ich dobry fragment, gnieźnianie odpowiadali tym samym. Do szatni zatem w lepszych humorach zeszli gospodarze prowadząc 54-42.
Kolejna część znów rozpoczęła się koncertowo. Dwukrotnie drogę do kosza znalazł Szydłowski, raz Sobkowiak i Sokół znalazł się w poważnych tarapatach. Odpowiedzieć zdołał tylko Chodkiewicz, po czym zaczęła się prawdziwa demolka w wykonaniu MKK. Rajdy pod kosz Golasińskiego i celne oko z półdystansu E.Raua dobiły gości (71-44). Do końca kwarty nie byli w stanie wyczarować już nic, co wprowadziło by nerwowość w poczynania gnieźnian.
IV kwarta była już w zasadzie formalnością. 23-punktowa przewaga dała taką swobodę w grze miejscowych, że mogli oni pozwolić sobie na pełen luz w grze. W pewnym momencie nawet za bardzo, notując aż 3 straty. Jednak skuteczność nadrabiała dziś wszystko. Na 14 oddanych rzutów MKK spudłował w tej kwarcie tylko 3 i przypieczętował zwycięstwo 106-74.
To co zagrali dziś gnieźnianie było prawdziwym crème de la crème. W zasadzie nie potrzeba nic pisać. Wystarczy rzucić okiem na statystyki rzutów za „2”, by stwierdzić, że cały zespół zagrał kosmiczne spotkanie – Szydłowski 9/10, Sobkowiak 5/5, Golasiński 7/7, Dobrzycki 4/5. A przy okazji warto odnotować, że 28 spotkań potrzeba było podopiecznym Arka Konowalskiego, by w końcu przekroczyć magiczną barierę 100 punktów! Zrobili to w idealnym momencie.
Mecz o „być albo nie być” nr 3, w środę w Międzychodzie.
Sklep Polski MKK – Sokół Międzychód 106-74 (25-22, 29-20, 23-12, 29-20)
Sklep Polski MKK – Golasiński i Szydłowski 19, Dobrzycki, Rau i Kotwasiński 11, Budnikowski 9, Tyborowski 6, Andrzejewski i Wietrzyński 3, Pawełczyk i Leśniczak 2
Sokół – M. Chodkiewicz 15, Kalinowski 12, Rutkowski 10, A.Chodkiewicz i Adamski 9, Wejman i Smarzy 6, Nowak 5, Kwiatkowski 2.
0 komentarzy