Kolejny raz w tym sezonie zwycięstwo wymknęło się im w ostatniej chwili. Koszykarze Sklepu Polskiego MKK przegrali po dogrywce w Gdańsku z Politechniką 107-100, w zaległym meczu 11. kolejki II ligi. Gospodarze uciekli spod topora w decydujących sekundach meczu trafiając dwukrotnie za 3 punkty! Dzień „konia” zaliczył z kolei Dariusz Dobrzycki (na zdj.) rzucając 37 punktów.
Nie wiadomo, czy to już ten moment w którym gnieźnianie wyczerpali limit pecha, ale pewnym jest, że znów mają prawo leczyć sportowego „kaca”. Mecz w Gdańsku z silną ekipą Politechniki mógł i powinien zakończyć się miłą dla nas niespodzianką i to w trudnej sytuacji kadrowej. Nad morze pojechała tylko dziewięcioosobowa drużyna bez kilku kontuzjowanych graczy i na parkiecie zostawiła kawał serca i zdrowia. Gdyby znów nie wrócił koszmar straconych piłek (w całym meczu 24), a przede wszystkim splot pechowych wydarzeń, to z pewnością punkty pojechałyby do Gniezna.
Mecz rozpoczął się od prawdziwego bombardowania za 3 punkty. Minęły nieco ponad 2 minuty, a oba zespoły zaliczyły już po trzy celne próby. W spotkanie dobrze wszedł zwłaszcza Dariusz Dobrzycki, który zagrał jedno z najlepszych spotkań w karierze, tylko w pierwszej kwarcie rzucając aż 18 oczek i aż czterokrotnie trafiając za „3”. Wyborna gra kapitana Orłów sprawiła, że objęliśmy prowadzenie 27-19, które straciliśmy dopiero na 4 minuty przed przerwą, gdy gospodarze rzucili nam 11 punktów z rzędu.
Mecz od tego momentu był przysłowiową wymianą ciosów, w której nieco większą precyzją wykazywali się gnieźnianie i to oni długimi momentami minimalnie prowadzili. Wydawało się, że decydującym momentem były pierwsze minuty ostatniej kwarty, w której rzuciliśmy pod rząd 6 punktów i uciekliśmy kolejny raz Politechnice, tym razem na 9 oczek (77-68). Niestety znów złapaliśmy zadyszkę, którą wykorzystali gdańszczanie doprowadzając do remisu na niecałe 3 minuty przed końcem. Horror rozpoczął się na 30 sekund przed końcem.
Po celnym rzucie osobistym Kotwasińskiego na 31 sekund przed ostatnią syreną prowadziliśmy 88-84 i mieliśmy victorię na wyciagnięcie ręki. Gospodarze mieli jednak swojego „Dobrzyckiego” w składzie w osobie P.Pawłowskiego (26pkt), który w nieprawdopodobnych okolicznościach rzucił dwie „trójki”, w tym jedną na 6 sekund przed końcem! To musiał być knockdown dla MKK, który w dogrywce nie dał już rady rywalom. Przegraliśmy decydującą część 17-10 i znów pozostał ogromny niedosyt i żal, po tak straconych punktach.
– Niestety nie realizujemy założeń taktycznych w ostatnich sekundach meczu. Popełniliśmy w końcówce dwa wielbłądy i to jest karygodne. Powieliliśmy błędy z Torunia, gdzie znów przegraliśmy na własne życzenie. Możemy mieć Phila Jacksona na ławce trenerskiej, ale z takimi błędami nie wygramy. Co z tego, że ja czułem, że to jest mój dzień. Przegraliśmy jako zespół i tyle – powiedział naszemu portalowi D.Dobrzycki
Devil Energy Politechnika Gdańska – Sklep Polski MKK Gniezno 107-100 (19-27, 27-22, 20-19, 24-22, 17-10)
Punkty dla MKK: Dobrzycki 37 (5/13), Leśniczak 18, Sobkowiak 14, Rau, Kotwasiński i Rutkowski 7, Kiełpiński i Barański 4, Wietrzyński 2
0 komentarzy