MKK stoczył kolejny w tym sezonie wyrównany pojedynek w ramach 2.ligi we własnej hali. Akademia Gortata okazała się minimalnie lepsza i wygrała 59-56.
Gdy spotykają się dwie drużyny sąsiadujące ze sobą w tabeli, są duże szanse na spore emocje. Tak było dziś w hali SP3. Obie ekipy do przerwy nie mogły „zgubić” rywala, gdy trafiały to solidarnie, gdy się myliły – podobnie. Głównym problemem gnieźnian były rzuty osobiste, czyli teoretycznie najłatwiejszy element koszykarskiego rzemiosła. W pierwszej części ich skuteczność była wręcz dramatyczna (5/16) i gdyby nie to, MKK prowadziłby do przerwy. Goście może nie grali finezyjnego basketu, ale solidnie walczyli o każdą piłkę i minimalnie wygrali pierwsze 20 minut 29-28.
Druga połowa zaczęła się jeszcze gorzej, problemy MKK sprawiał głównie Damian Janiak, który był skuteczny w ofensywie i wyprowadził Akademię na 8-punktowe prowadzenie. MKK zbyt dużo pudłował w tej części, nawet z teoretycznie łatwych pozycji i przed ostatnią kwartą miał sześć oczek deficytu (43-49)
Czas uciekał, gospodarze starali się szukać szybkich punktów z rzutów trzypunktowych, rzadko szukali szans pod koszem i ta strategia długo się nie układała. Gdy na pięć minut przed końcem ciągle było osiem punktów straty sytuacja wydawała się trudna. Pod koszem na szczęście zaczął skutecznie penetrować Czyż i na 200 sekund przed końcem było już tylko -3.
Dramatyczne końcówki stały się już w Gnieźnie tradycją i dziś kibice dostali dawkę przypominającą. MKK zniwelował stratę do dwóch oczek na 5 sekund przed końcem, goście rzucili jeden osobisty i Arkadiusz Konowalski wziął ostatni czas w meczu. Jego podopieczni musieli trafić w 4.7 sekundy, ale Dobrzycki zgubił piłkę i bylo „po balu”
Sklep Polski MKK Gniezno – Akademia Gortata Gdańsk 56-59 (11-12, 17-17, 15-20, 13-10)
0 komentarzy