To był absolutnie jego rok. Dariusz Dobrzycki (Sklep Polski MKK Gniezno) zaliczył w tym sezonie spektakularne rozgrywki, mimo wielu przeciwności, które spotkały go całkiem niedawno. Jak udało mu się to wszystko? 

W tym roku kończy 38 lat, w koszykówkę gra od ćwierć wieku, a na drugoligowym szczeblu od pięciu. Pomimo tak sporego stażu, Dariusz Dobrzycki grał być może najlepszą koszykówkę w karierze. W tym sezonie nie tylko rzucał dwucyfrówki na zawołanie, ale i trafił do najlepszej piątki sezonu. Był kołem zamachowym poczynań „Orłów” i to on w wielu momentach brał ciężar trudnych spotkań na własne barki. Wyglądało to tak, jakby poważna kontuzja po której wrócił, jeszcze dodała mu motywacji. – Ten sezon w rozgrywkach 2.ligi był moim najlepszym – mówi naszemu portalowi. – Co się na to złożyło? Wiele rzeczy na pewno. Pomimo tego, że doznałem ciężkiej kontuzji wcześniej, to fizycznie czułem się teraz najlepiej przygotowany spośród wszystkich sezonów. Mniejsze dolegliwości jakieś zawsze się przyczepią, ale czuję, że może rzeczywiście jest to moja druga młodość (śmiech). Ale odpowiadając na pytanie, to wydaje mi się, że głównym czynnikiem była chyba głowa. Wchodziłem na boisko i bawiłem się grą. Zawsze słyszałem, że głowa to jest 50% sukcesu, ale teraz wiem, że to nie jest kolokwializm. Tak jest i ja jestem najlepszym tego przykładem. Miałem taki luz we wszystkim, że to przenosiło się na efekt końcowy. To był nie tylko najlepszy sezon punktowo, ale i skutecznościowo. 

Po kontuzji kolana nie ma już śladu, więc kapitan MKK już myśli o swoich kolejnych rozgrywkach. W tym roku drużyna po najlepszym w historii sezonie zasadniczym i czwartym miejscu, w play-offach dotarła znów do drugiej rundy. – Znów chcielibyśmy ugrać coś więcej, a ja na pewno będę przygotowany jeszcze lepiej. Czuję, że mogę wykrzesać z siebie jeszcze więcej i być w jeszcze lepszej formie, nie patrząc na metrykę – przekonuje.