Martyna Galant wraca z Japonii do Polski i podsumowuje swój udział w Tokyo. Wychowanka MKS Gniezno jest zadowolona z tego co osiągnęła.

Igrzyska Olimpijskie w Tokyo była najlepsza sportsmenka Gniezna zakończyła na półfinale. Kto wie, jakby zakończył się wyścig gdyby nie upadek rywalki tuż przed Martyną, jednak dziś to już historia. Witkowianka podsumowała swój życiowy sukces, czyli występ na najważniejszej światowej imprezie.

„Mój udział w Igrzyskach się zakończył. W półfinale zabrakło nieco szczęścia, ale mimo przewrotki dziewczyn przede mną był to dobry bieg! Podsumowując całokształt… Jadąc na Igrzyska miałam w sobie dużo smutku i zerową motywację. Wszystko zmieniało się z dnia na dzień, dzięki mojemu chłopakowi, rodzinie i kilku osobom. Przekonywali mnie, że to jedyna słuszna decyzja by wystartować i spełnić nie tylko swoje marzenie, ale też marzenie Taty. Szkoda, że nie oglądał tego na żywo, ale wszystko nagrane i czeka aż się obudzi. Będzie ze mnie dumny!
Jestem na maksa wdzięczna za wsparcie moich najbliższych. Gdyby nie oni, to zmarnowałabym lata ciężkiej pracy i przegapiła życiową okazję. Bycie tutaj to cudowne doświadczenie! Ściganie się z najlepszymi kobietami na świecie dało mi dużo wiary i pewności siebie. Pomimo, że nie wystąpię w finale i tak czuję się jak zwycięzca. Mam nowe, długo wyczekiwane PB (które na pewno jest do poprawy!!) i z szarego końca przesunęłam się na 23 miejsce. Jestem półfinalistką Igrzysk Olimpijskich – brzmi to dumnie, ale na pewno nie spocznę na laurach! Wakacje muszą jeszcze poczekać, ponieważ przede mną kilka startów. Liczę, że tam także będzie bardzo szybko. Za przygotowanie mnie do najważniejszej imprezy sportowej należą się ogromne podziękowania dla mojego trenera Ryszarda Ostrowskiego. To największy sukces w naszej karierze!
A Wam drodzy kibice dziękuję za poświęcenie swojego czasu na trzymanie kciuków i kibicowanie przed telewizorem, a także piękne wiadomości i dobrą energię”