Kyle Howarth zaprezentował się z dobrej strony, w pierwszym domowym meczu w Gnieźnie. Anglik cieszy się z debiutu, choć jest nieco niepocieszony, że tak późno otrzymał powołanie.
Druga linia jest ciągle „Piętą Achillesową” Startu w tym sezonie. Trener Tomasz Fajfer ciągle ma dylematy na kogo postawić i czego może się spodziewać. Błyszczący na treningach Gomólski nie potwierdza tego w meczach, chimeryczny jest także Łęgowik. Czy Brytyjczyk okaże się częściowym lekiem na problemy?
Na razie prezentuje się obiecująco i jak przyznał nam po niedzielnym meczu, był to dla niego mecz dużej wagi. – To był bardzo ważny i na szczęście bardzo dobry mój mecz. Wiedziałem też, że będzie trudny, bo pierwszy raz miałem okazję jechac w lidze. Na szczęście cala drużyna jedzie w tym sezonie dobrze, więc to mi troche pomogło. Chciałem przede wszystkim nie zawieźć siebie i kibiców i chyba się udało.
Howarth długo musiał czekać na swój debiut i trochę jak twierdzi żałuje, że nie mógł wcześniej znaleźć uznania w oczach trenera. – Trochę rzeczywiście było to frustrujące, tym bardziej, że moje wyniki w Anglii nie były złe i dawały mi nadzieję, że pojawię się w Polsce wcześniej. Byłem więc delikatnie zawiedziony, że to czekanie trwało tak długo, ale speedway czasem taki jest. To już jest historia, pokazałem się już w dwóch spotkaniach i mam nadzieję, że udowodniłem, iż mogę coś dać tej drużynie. Mogę zapewnić, że do każdego meczu podchodzę w 100% zmobilzowany, zależy mi na pokazaniu się w tej lidze dobrze i będę walczył o każdy punkt na torze – kończy Brytyjczyk.
0 komentarzy