Mamy informacje na temat zdrowia Kevina Fajfera. Przypomnijmy, że gnieźnianin po upadku w niedzielnym finale z Unią Tarnów trafił do szpitala.
Choć finał z Unią Tarnów jest już historią, jego konsekwencje odczuwa m.in jeden z liderów Startu, Kevin Fajfer. Żużlowiec nie dokończył spotkania, gdy po upadku z Mikołajem Czaplą doznał kontuzji łokcia, oraz kostki. Wie już, co dokładnie go spotkało po pechowym zdarzeniu i tą informacją przed chwilą podzielił się z nami.
Gnieźnianin dodajmy pojechał jeszcze w jednym biegu po wypadku, chciał niemal na siłę kontynuować zawody, jednak wycofał się z dalszej części meczu. – Tak naprawdę, to lekarz zauważył co stało się z moim łokciem i zabronił mi dalszej jazdy – mówi nam zawodnik. – Upadek nie wyglądał może groźnie, wydaje mi się, że być może straciłem przytomość na chwilę, ale konsekwencje okazały się nieciekawe. Łokieć w momencie uderzenia wypadł mi dosłownie. Naciągnięliśmy rekę, zastosowaliśmy taśmy i „jakoś” było. Efekt jest taki, że mam pękniete koletko łokcia i skręconą prawą kostkę. Teoretycznie czeka mnie operacja, choć jeszcze czekamy, bo lekarze powiedzieli, że być może rana się zrośnie.
WIększość pewnie zauważyła, że Fajfer pojechał jeszcze w jednym biegu po upadku (!). Szybkie zabiegi w parkingu i adrenalina zrobiły swoje i na początku nie odczuwał on na tyle dużego bólu, żeby odpuścić. Do tego doszła ranga meczu. – Jechałem na własne ryzyko, czułem ból, ale liczył się każdy bieg. Odradzano mi wyjazd na tor, ale w finale nie ma „miękkiej gry” i tak do tego podszedłem. Kolejnego już nie byłem w stanie, nawet gdybym bardzo chciał. Tyle krwi w parkingu dawno nie było – zakończył.
0 komentarzy