Mieszko Gniezno gra póki co na nosie najzamożniejszym klubom w naszej grupie. Biało-niebiescy dysponujący dużo mniejszym budżetem udowadniają, że to nie pieniądze grają pierwsze skrzypce na tym szczeblu rozgrywkowym.
„Jeszcze nikt nie widział, żeby worek pieniędzy strzelił bramkę” to cytat legendarnego Holendra Johana Cruyfa, który usłyszeliśmy ostatnio z ust trenera Mieszka Mariusza Bekasa. Idealnie opisuje to co aktualnie widzimy w tabeli gr. 2 piłkarskiej III ligi, a więc liderowanie tych, którzy w teorii powinni przyglądać się z boku rywalizacji o awans.
W tym wydaniu sport pokazuje swoje najpiękniejsze oblicze, gdzie nie liczą się cyferki i przelewy, a ogromne zaangażowanie, pasja i wspólny cel. Mieszkowcy nie robią sobie z możnych ligi absolutnie nic, choć powinni paść na kolana przed co najmniej kilkoma klubami. Kotwica, Radunia czy KKS Kalisz dysponują ogromnymi budżetami jak na warunki trzecioligowe, wydając 2-3 miliony na sezon, a wielu z ich graczy kasuje po kilkanaście tysięcy złotych pensji. Nawet za sam podpis pod kontraktem Kotwica jest w stanie zaoferować więcej, niż przez rok kasuje większość reprezentantów Mieszka.
O takich pieniądzach i klub i piłkarze z Gniezna mogą póki co pomarzyć. Nie płacimy ponad stan i nie przepłacamy, bo mimo zaangażowania coraz większej liczby firm jesteśmy ciągle finansowym średniakiem, który w tym względzie wymyka się pewnym schematom.
– Spotkała się grupa ludzi, która jest bardzo ambitna. Kilku piłkarzy ma także doświadczenie z wyższych lig i to procentuje, a dodatkowo młodzi chłopacy podpatrują ich i szybko się uczą. W ostatnim meczu wybiegł Bogajewski, później Fiborek i widać, że oni już dostosowują się do poziomu gry tych najlepszych. Możemy być w tyle do innych pod każdym względem, czy to infrastrukturalnym, czy jakimkolwiek innym, ale robimy wszystko dla tych zawodników, by mieli to co potrzeba pod kątem technicznym, taktycznym czy motorycznym. Również pamiętajmy, że jesteśmy drużyną półamatorską, nie trenujemy tak często jak ci „potentaci” w cudzysłowie, ale robimy z tego co mamy maksymalnie ile się da – mówi naszemu portalowi Mariusz Bekas, trener Mieszka.
Mamy więc fotel lidera i sytuację, którą dobrze pamiętamy z roku ubiegłego. Pamiętamy również scenariusz jaki miał miejsce i lament, który krótko po tym rozlał się po trybunach. Ale nie oszukujmy się. Pacjent ze Strumykowej ciągle potrzebuje terapii, która ustabilizuje finansowy puls i być może taka szansa właśnie się tworzy.
Jak już pisaliśmy rano, dziś ruszył zupełnie nowy projekt, w którym Mieszko – co cieszy – jest pionierem w wydaniu lokalnym. To platforma crowdfundingowa, która ma szansę stać się jedną z finansowych nóg, choć nie przesadzajmy z drugiej strony. Ważne, by cokolwiek w tej materii się zadziało i wszyscy, którym zależy na rozwoju największego w regionie klubu piłkarskiego, pokazali swoje zaangażowanie. I tutaj nic nie jest za darmo! W projekt można zaangażować się już od sumy 100zł i za każdym razem otrzymamy coś w zamian. Przy najmniejszej kwocie wsparcia będzie to zdjęcie z autografami całej drużyny, oraz wstęp do tzw. grona preferowanych kibiców, którzy są członkami zamkniętej grupy na Facebooku. Jeśli wydamy 500zł, możemy liczyć na spotkanie z drużyną w strefie VIP, otrzymamy też specjalny pakiet na listopadowy hit z Radunią. Ciekawie robi się za to w kolejnych pakietach od 1000 zł wzwyż. Nie będziemy celowo opisywać każdego z nich, bo chcemy byście sami zagłębili się w projekt i pogłębili relacje z klubem. Jeśli marzy nam się skok na jeszcze większą falę nie ma innej drogi. Tymczasem zachęcamy by zajrzeć na www.eemarketvenue.com
0 komentarzy