Grali jak z nut i nagle wyglądają tak, jakby ktoś skasował im reżysera i scenarzystę w jednym. Mieszko doznał drugiej porażki z rzędu, jednak ta boli wyjątkowo mocno. Wierzyca Pelplin rozgromiła u siebie gnieźnian aż 4-0 i trzeba by dysponować wyjątkowo pokaźną lupą, by dostrzec pozytywy w grze biało-niebieskich.
Sobotnie spotkanie, rozegrane na stadionie w Malborku, zaczęło się najgorzej jak tylko mogło. W 8 minucie po centrze z rzutu wolnego pojedynek w powietrzu przegrali najwyżsi w naszej drużynie defensorzy i Jakub Binerowski z bliska pokonał Szymona Lewandowskiego. Minutę później mogło być 1:1, ale znakomitej sytuacji nie wykorzystał Marcin Trojanowski. Będąc niemal sam na sam z Arkadiuszem Moczadło nie zdołał pokonać bardzo dobrze interweniującego golkipera Wierzycy. W kolejnych minutach pierwszej odsłony przewagę mieli goście, ale biało-niebiescy mieli wyraźny problem z konstruowaniem ataku pozycyjnego i z przebiciem się przez skomasowaną defensywę gospodarzy. W 40 minucie Tomasz Bzdęga przedarł się w pole karne Wierzycy i zagrał przed pustą bramkę miejscowych, jednak tam nie było nikogo to mógłby dostawić nogę i wyrównać stan meczu. Na przerwę obie jedenastki schodziły z wynikiem 1:0 dla Wierzycy. O drugiej odsłonie mieszkowcy powinni jak najszybciej zapomnieć. Jedynym pozytywnym jej akcentem była sytuacja z 50 minuty, kiedy to Krzysztof Wolkiewicz idealnie „wyłożył” futbolówkę Gracjanowi Goździkowi, a ten fatalnie spudłował. W 70 minucie gospodarze, znowu po stałym fragmencie gry, strzelili gnieźnianom drugiego gola. Tym razem Tomasz Bzdęga nie wiedzieć czemu nie wybił piłki sprzed bramki i Daniel Sławiński strzałem głową pokonał Szymona Lewandowskiego. Dziesięć minut później padła bramka, która śmiało znalazłaby swoje miejsce w jednym z odcinków „futbolowych jaj”. Najpierw w dziecinny sposób przez Karola Szopińskiego dali się ograć Adrian Kaliszan i Szymon Pająk, a następnie uderzenie piłkarza z Pelplina tak niefortunnie odbił Lewandowski, że futbolówka odbiła się od Marcina Tomaszewskiego i wpadła do naszej bramki po raz trzeci. Wynik tego spotkania ustalony został w 85 minucie kiedy to Jakub Binerowski wpisał się po raz drugi na listę strzelców i pogrążył tym samym kompletnie bezradnych i bezbarwnych tego dnia podopiecznych Mariusza Bekasa.
Przegrana z Wierzycą to druga z rzędu porażka w tym sezonie. Coś takiego nie spotkało drużyny biało-niebieskich od maja 2016 roku, kiedy to gnieźnianie w rozgrywkach IV ligi przegrali najpierw z Iskrą Szydłowo, a następnie z LKS-em Wysoka. Z kolei tak wysoką porażkę mieszkowcy doznali po raz pierwszy od 22 sierpnia 2015 roku, kiedy to ulegli Lubuszaninowi Trzcianka 1:5.
Po przegranej w Malborku Mieszko ma na swoim koncie 14 punktów i zajmuje w tabeli piąte miejsce. W środę nasz zespół czeka spotkanie wyjazdowe w Pucharze Polski z Błękitnymi Owińska, a w sobotę na stadionie przy ulicy Strumykowej ze Świtem Skolwin.
Bramki: Jakub Binerowski 2x (8, 85), Daniel Sławiński (70), Marcin Tomaszewski (80 samobójcza) – dla Wierzycy
Sędziował: Karol Arys (Szczecin)
Widzów: 100
„Mieszko”: Szymon Lewandowski, Marcin Tomaszewski, Adrian Kaliszan, Michał Steinke, Szymon Pająk, Marcin Trojanowski, Dawid Radomski, Tomasz Bzdęga, Gracjan Goździk (60 Damian Pawlak), Radosław Mikołajczak (46 Krzysztof Wolkiewicz), Mikołaj Panowicz (72 Adam Konieczny)
0 komentarzy