Piłkarski sezon dopiero się rozkręca, a my już możemy mieć powody do optymizmu. Mieszko wszedł do III ligi jak po swoje i beniaminkiem jest tylko z nazwy. Gdyby nie pechowo stracone punkty w końcówkach dwóch spotkań, gnieźnianie byliby liderami swojej grupy. Na razie śrubują klubowy rekord, który wynosi 51 spotkań bez porażki!
Za nami 1/3 pierwszej rundy rozgrywek na III froncie. Biało-niebiescy kapitalnie weszli w sezon, nie robiąc sobie nic z faktu, że ich rywalami są znacznie silniejsze drużyny, niż te z którymi rywalizowali o klasę niżej. W kuluarach wprawdzie można było usłyszeć, że kolektyw ze Strumykowej piłkarskimi umiejętnościami nie powinien przynieść w tym roku wstydu, ale co innego zapowiedzi, a co innego faktyczne wyniki. Te potwierdzają, że podopieczni Mariusza Bekasa rzeczywiście mogą „namieszać” już w pierwszym sezonie III-ligowej przygody.
W tabeli Mieszko jest w tej chwili jedną z trzech drużyn, która nie zaznała smaku porażki i liderem w kilku klasyfikacjach snajperskich. Strzeliliśmy do tej pory najwięcej goli ogółem (21) i jako jedyni mamy dwucyfrowe zdobycze u siebie (11) i na wyjeździe (10). To wszystko musi mieć swoje przełożenie w klasyfikacji najskuteczniejszych piłkarzy. Dwóch naszych graczy jest w czubie tabeli, a Numero Uno jest Tomasz Bzdęga, który rozgrywa jeden ze swoich najlepszych sezonów (9 goli). Niewykluczone, że lada chwila za jego plecami będzie Gracjan Goździk, który ma ich już 5 i jest na trzeciej pozycji.
Sportowo jest rewelacyjnie, ale i na równie ważnym polu marketingowym jest bardzo dobrze. Sponsorskie portfolio zasilił niedawno Holding Aforti, dając jasny sygnał, że w Gnieźnie idą lepsze czasy dla futbolu. Niektórzy żartują sobie, że w tej chwili meczowymi strojami Lech Poznań i Mieszko mogłyby się śmiało wymienić, bo prócz kilku akcentów nie różni je wiele. Oby sportową formą nasi futboliści gonili teraz kolegów z Bułgarskiej.
Tyle przyjemnych akcentów. Mieszkowców trzeba jednak i zganić za brak „zimnej głowy” w końcówkach spotkań. O ile z łatwością kreują sobie sytuacje bramkowe, potrafią zdominować rywala i narzucić swój styl gry, to niewytłumaczalnym jest brak konsekwencji w decydujących fragmentach meczów. Niefrasobliwość kosztowała ich stratę 3 pkt już w pierwszym meczu z KKS-em Kalisz, a anty-popisem był juz występ we Wronkach, gdy prowadząc 3-1, nie potrafili dowieźć zwycięstwa do końca. Kopia tych wydarzeń była zresztą w sobotę w Bydgoszczy, gdy prowadząc 2-0, gnieźnianie znów dali sobie strzelić dwa gole z pozornie niegroźnych sytuacji. Na szczęście tym razem to do nas należało ostatnie słowo, a dokładniej do Adama Koniecznego, który uratował wysiłek całego zespołu.
Jedno jest jednak pewne. To będzie arcyciekawy sezon, w którym mieszkowcy mogą dostarczyć nam sporej dawki radości. Pamiętajmy jednak, że robią to w dużej mierze dla kibiców, których wsparcie chcieliby czuć na plecach. Najbliższa okazja już w ten weekend w Koninie!
0 komentarzy