Mieszko miał w miniony weekend conajmniej dwa powody do zadowolenia. Jeden to zwycięstwo na boisku, drugi związany z powrotem do bramki Wiktora Beśki.
11 miesięcy – tyle trwała przerwa od gry goalkeepera ze Strumykowej. 24-latek kontuzji prawej dłoni nabawił się jeszcze podczas występów w Lechu Rypin. Zerwał wówczas więzadła i prognozowana trzymiesięczna rehabilitacja, znacznie się wydłużyła. W sobotę Beśka mógł już wrócić na boisko i był to występ udany. Mieszko wygrał pewnie 4-1, a on jedynego gola wpuścił z rzutu karnego. – Liczyłem każdy dzień po tej skomplikowanej kontuzji i cieszę się niesamowicie. Nie ma znaczenia która to liga, bo gram od dzieciaka i cieszy każdy powrót do tego co się lubi.
Chwila niepewności nastąpiła pod sam koniec meczu z Polonią, gdy zawodnik interweniując upadł na tą samą rękę. Przyznaje, że będzie musiał mieć na uwadze, to co go spotkało. – Na razie muszę jeszcze uważać, bo upadłem nieszczęśliwie na tą rękę, ale jest na szczęście w porządku.
0 komentarzy