Pewna wygrana Szczypiorniaka w Strzałkowie zapewniła gnieźnianom kolejne 3 punkty, umacniające Wilków na pozycji lidera. Po meczu w dobrym nastroju byli nie tylko kibice, ale i zawodnicy z Pierwszej Stolicy.
W hali przy ulicy Górnej zjawiło się ponad 30 kibiców z Gniezna, którzy gorąco dopingowali swoich ulubieńców. Co więcej, byli o wiele głośniejsi od gospodarzy. Odnotowali to podopieczni trenera Kamila Hanuszczaka, którzy byli bardzo wdzięczni za doping. – Chciałem w imieniu całego zespołu podziękować kibicom. To, co się dzisiaj działo, przeszło nasze najśmielsze oczekiwania. Na trybunach był już w pewnym momencie taki kocioł, że czuliśmy się jak u siebie, jak na Paczka – powiedział po meczu prawoskrzydłowy Wilków, Michał Ostrowski. Opisał nam też sytuację z pierwszej połowy, gdy mecz został przerwany. – Dziwne rzeczy działy się na stoliku. Nie mogli doliczyć się bramek i to spowodowało trochę kłótni i nerwowości. Na szczęście ta sytuacja nie wytrąciła nas z równowagi, staraliśmy się utrzymać temperaturę organizmu, podskakiwaliśmy, biegaliśmy. Ta sytuacja trwała prawie 15 minut, nie wpłynęło to na nas korzystnie, ale udało nam się z parkietu wyjść zwycięsko.
Mimo świetnego wyniku i równie dobrej gry, były momenty, w których Szczypiorniakowi nie szło idealnie. Zauważyli to sami zawodnicy, którzy już świeżo po końcowej syrenie potrafili wskazać gorsze momenty swojej gry. – Wszystko było w porządku, jeśli chodzi o pierwsze minuty. Kontrolowaliśmy przebieg spotkania, choć w drugiej części pierwszej połowy mieliśmy chwile kryzysu. Skuteczność jest na pewno do poprawienia, mogliśmy wygrać znacznie wyżej. Sam popełniłem wiele błędów i mam do siebie o to pretensje, no ale teraz trzeba trenować i mieć nadzieję, że będzie lepiej – krytycznie ocenił siebie popularny „Ostry”, mimo, że tego dnia był najbardziej bramkostrzelnym zawodnikiem na parkiecie.
Fot: Mateusz Fąfara
0 komentarzy