W sobotę piłkarki ręczne MKS PR URBIS Gniezno pokonały w wyjazdowym meczu Drwęcę Novar Lubicz 39:29. Na gorąco po tym spotkaniu porozmawialiśmy z Robertem Popkiem, trenerem naszych szczypiornistek. Zachęcamy do lektury krótkiego wywiadu.
Mateusz Domański, SportoweGniezno.pl: Wygrywacie 39:29. Chyba z samego wyniku można być zadowolonym.
Robert Popek, trener MKS PR URBIS Gniezno: Z wyniku tak. W drugiej połowie troszeczkę spadła nam koncentracja. Mam trochę pretensje do zespołu. Na szczęście nie daliśmy się wciągnąć w bijatykę, tylko dziewczyny opanowały nerwy i spokojnie to dograliśmy. Po przerwie drużyna z Lubicza wyszła bardzo zmotywowana, gospodynie chciały odrabiać. My na początku popełniliśmy trochę błędów w ataku. Rywalki podjęły rękawice. Liczy się jednak zwycięstwo. Wyjazdy to zawsze ciężki teren. Piąte zwycięstwo z rzędu jest nasze. Jesteśmy bardzo zadowoleni, a teraz mamy Andrzejki.
Andrzejki, a później kolejne dwa ciekawe mecze. Najpierw w Płocku z Jutrzenką, a następnie derby Wielkopolski u siebie z KS AP Poznań.
Już powoli się szykujemy. To będą kolejne dwa ciężkie mecze. Tym bardziej, że to już koniec rundy. Dziewczęta są już zmęczone. Cały czas musimy dbać o koncentrację. Na koniec, 19 grudnia, mamy tę wisienkę w postaci meczu Pucharu Polski z superligowcem. Myślę, że koncentracja nie spadnie nam aż do świąt.
No właśnie, znów zagracie z superligowcem, ale superligowcem z niższej półki niż Metraco Zagłębie Lubin. Czy Piotrcovia jest w waszym zasięgu?
Cały czas skupiamy się głównie na lidze. W pierwszej kolejności będziemy walczyć w lidze, tym bardziej, że 16 grudnia mamy derby Wielkopolski. Będziemy mieli troszeczkę mało czasu. W niedzielę mamy spotkanie ligowe, a Puchar Polski już w środę. Drużyny z Superligi mają teraz przerwy przez mistrzostwa Europy, także te zespoły przygotowują się inaczej. Szykują się do drugiej rundy, którą zaczynają w styczniu. My cały czas jesteśmy w gazie, bo wciąż gramy. Liczymy, że może uda się trafić, że zespół superligowy nie będzie w takim gazie, bo będzie miał dwa czy trzy tygodnie do wznowienia rozgrywek ligowych. Będziemy starać się ze wszystkich sił, by pokonać kolejny szczebel w Pucharze Polski i piąć się w górę.
Wracając do meczu w Lubiczu Górnym, było trochę pretensji do sędziów – zarówno z pańskiej strony, jak i zawodniczek. Czy faktycznie ich decyzje były kontrowersyjne?
Według mojego subiektywnego odczucia, w pewnym momencie sędziowie troszeczkę pozwolili na szarpaninę. Nasze zawodniczki też wdały się w to niespokojne granie. Zamiast grać w piłkę ręczną, to każda zaczęła grać trochę indywidualnie, bo każda była troszkę nabuzowana. Przyznam szczerze, że w takim momencie rolą trenera jest to, by zdjąć presję z dziewcząt. Trzeba się włączyć, by je trochę uspokoić. Czasami ja muszę zostać ukarany, by zdjąć z nich presję.
Nie zagrała Monika Walkowska. Słyszałem o kontuzji.
Niestety, na szkolnych zawodach podkręciła kostkę, która spuchła. Walczymy o jak najszybszy powrót tej zawodniczki. Musieliśmy kombinować na lewej połówce. Asia musiała pograć trochę więcej. Ostatnio Monika była już w naprawdę fajnym gazie. Niestety, znów przytrafiła jej się kontuzja. Myślę jednak, że poradzimy sobie z nią w 2-3 tygodnie i będzie w porządku.
W pierwszej połowie groźnie upadla Agnieszka Siwka. Czy stało się coś groźniejszego?
Zawodniczka przy rzucie trochę pod nią podeszła. Ona dostała wtedy nurkowania. Upadła na łokieć. Myślę, że jest on poważnie zbity. Nie wydaje mi się, by było to coś poważniejszego. Lód, jakieś maści i myślę, że będzie okej.
0 komentarzy