MKS stworzył wczoraj z Samborem Tczew pasjonujące widowisko. Ostatecznie po szalonej wymianie ciosów gnieźnianki wygrały jedną bramką, ale gorąco było nie tylko na boisku, ale i poza nim. Dwuminutową karę otrzymał nawet trener R.Popek, za rzekome zruganie w niecenzuralnych słowach arbitra meczu. Jak było naprawdę?
Hubert Maciejewski/SportoweGniezno.pl – Panie trenerze, dla kibiców było to wymarzone otwarcie sezonu w nowym obiekcie, dla Was pewnie podwójnie stresujące przeżycie?
Robert Popek/trener MKS – Osobiście wolę spokojniejsze mecze, ale wiem, że kibice coś takiego właśnie lubią ze względu na emocje. Za długo staliśmy przy minimalnym prowadzeniu. Mieliśmy szansę uciec na cztery bramki, ale cały czas goście gonili nas i mieliśmy nerwową końcówkę. Na szczęście wytrzymaliśmy ją psychicznie. A co ciagle nie funkcjonuje? Na pewno mieliśmy presję nowej hali. Pretensje miałem do nich przed tygodniem, gdy podeszły do meczu nie powiem lekceważąco, ale luźno. A dziś nie chcieliśmy, by dziewczyny nie były przemotywowane. Najważniejsze, że inauguracja wypadła dobrze, a kibice byli zadowoleni. Jeszcze mieliśmy sporo niedokładności, drobnych błędów, niewykorzystanych sytuacji. Myślę, że z każdym meczem będzie już tylko lepiej, bo przygotowania mieliśmy krótkie i teraz powinnismy się już rozpędzać.
Chyba sporym zaskoczeniem dla wszystkich, była tak duża frekwencja. Efekt nowej hali widać zadziałał, bo widowisko oglądało ok. 500 kibiców, pewnie dwukrotnie więcej niż w starym obiekcie.
Cieszymy się z takiej frekwencji, bo grało się zupełnie inaczej. Ja osobiście doping czułem cały czas na plecach i to jest coś wspaniałego. To musiało też nieść dziewczyny. Dzień do nocy, to co mieliśmy na starej hali, a co mamy tutaj.
A jak Pan skomentuje 2-minutową karę, którą otrzymał od sędziego? Sytuacja jest kuriozalna, bo według pomeczowego protokołu do którego dotarliśmy, miał mu Pan ubliżyć, w wyjątkowo niecenzuralny sposób.
Sędzia podszedł do mnie i dał mi najpierw żółtą kartkę. Odpowiedziałem „nie wierzę”. Nagle cofnął się i otrzymałem 2-minutową karę, bo ponoć arbiter usłyszał, że nazwałem go „jeb***”. Nigdy w życiu nie nazwałbym tak arbitra! Słyszało to wiele osób wokół mnie, że nic takiego z moich ust nie wyszło. Po prostu przesłyszał się. Dziwne.
0 komentarzy