W sobotę drużyna MKS PR URBIS Gniezno pokonała na wyjeździe Jutrzenkę Płock 27:25. Tuż po tym spotkaniu porozmawialiśmy z trenerem zespołu z pierwszej stolicy Polski – Robertem Popkiem. Zachęcamy do lektury krótkiego wywiadu!
Mateusz Domański, SportoweGniezno.pl: Wygrywacie mecz w Płocku 27:25. Można zatem powiedzieć, że cel na to spotkanie został zrealizowany. A jak pan oceni postawę swoich podopiecznych?
Robert Popek, trener MKS PR URBIS Gniezno: W pierwszej połowie mieliśmy kłopot z obroną. Jutrzenka wykorzystuje grę umowną, z bardzo dużą liczbą tak zwanych zagrywek i wbiegów. Nie mogliśmy się w tym wszystkim połapać. Złapaliśmy troszeczkę za dużo kar. Bardzo dużo graliśmy w osłabieniu. To nam nie pozwoliło odjechać. W ataku wszystko było fajnie. Rzucaliśmy dużo bramek, mieliśmy też niezłą skuteczność. Brakowało jednak tej obrony. W drugiej połowie był już taki moment, w którym na początku odjechaliśmy na cztery bramki. Niestety, potem poszło jedno wykluczenie. Ponownie podaliśmy rywalkom rękę, żeby wróciły do gry. Przetrzymaliśmy to. Jutrzenka prowadzi szybką grę. Myśleliśmy o tym, że nie wytrzymają tego tempa i w drugiej połowie zadamy ten decydujący cios. Tak też się stało. Troszeczkę rotowaliśmy składem, żeby dziewczyny w końcówce były jeszcze „świeże”. Dowieźliśmy do końca zwycięstwo. Niepotrzebne były dwa błędy w końcówce, bo mogliśmy wygrać czterema bramkami, a tak jest dwubramkowy triumf. Zwycięstwo jest jednak zwycięstwem.
Jutrzenka was czymś zaskoczyła? Czy wszystko było tak, jak się spodziewaliście?
– Byliśmy na to przygotowani. W naszej lidze chodzi jednak głównie o to, abyśmy my skupili się na własnej grze. Jeżeli gramy i potrafimy ustawić własną obronę i wywołujemy nią błędy przeciwnika, to wtedy jest dobrze. Gorzej, jeżeli to rywal narzuca nam swoją grę.
W sobotę, podobnie jak w zeszły weekend, zdarzały się niewykorzystane kontry.
– To już drugi taki mecz, jeśli chodzi o kontry. Chociaż, już poszły kontry. W przypadku pierwszego rzutu, Marcie (Giszczyńskiej – dop. red.) wypadła piłka po chwycie. Jak to się mówi, zanurkowała. Drugi rzut wykonała już poprawnie. Skoczyła i zapytała się bramkarce, gdzie rzucić i rzuciła pewnie.
Ponownie na linii siódmego metra nie zawodziła Maja Bielińska (2/2 rzuty karne).
– Widać, że ciągle jej poprzeczka się podnosi. Wykorzystała kolejne dwa karne. W pierwszej połowie rzuciła w momencie, kiedy przegrywaliśmy. W drugiej partii po jej wykorzystanym rzucie karnym wyszliśmy na czterobramkowe prowadzenie. To pozwoliło nam mieć spokojny bufor.
Wydaje mi się, że w ostatnim czasie troszeczkę loty obniżyła Joanna Różańska. Ale w Płocku znów zagrała bardzo dobry mecz.
– Trzeba pamiętać, że Asia Różańska jest bardzo doświadczoną zawodniczką. Na pewno odczuwa już trudy sezonu. Nie regeneruje się już tak szybko, jak młodsze koleżanki. Dlatego też próbowaliśmy od początku dać jej zmianę w obronie. Chodziło o to, żeby była świeża w drugiej połowie i jej nie zatykało. Takie są reguły w piłce ręcznej. Starsze zawodniczki służą doświadczeniem, ale muszą się też dłużej regenerować. Myślę, że i tak czapki z głów dla Asi za to, że cały czas pomaga i jest w takiej formie, a nie innej. My ze swojej strony musimy zrobić wszystko, by mogła wypoczywać i walczyć.
Przed wami ostatni mecz sezonu. To bez wątpienia piękny sezon dla kobiecej piłki ręcznej w Gnieźnie. Jeżeli wygracie z KS AP Poznań, to zakończycie go na wysokim miejscu w tabeli ligowej. Pamiętamy, że waszym celem było utrzymanie, a będzie dużo więcej.
– Wstępnie zapowiadaliśmy mecz z poznaniankami na 19:00, ale doszło do zmiany – rozpocznie się on o godzinie 18:00. Chodzi o to, że wszystkie spotkania w ramach ostatniej kolejki muszą odbyć się do godziny 18:00. W związku z tym zapraszamy na tę godzinę. Przed nami ostatnie spotkanie i na dodatek będą to derby Wielkopolski. Myślę, że nikogo nie trzeba dodatkowo mobilizować. Na pewno dziewczyny będą maksymalnie zmobilizowane. Nasza liga cały czas sypie niespodziankami. W piątek na przykład drużyna z Kwidzyna wygrała w Łodzi. Tabela wciąż się spłaszcza. My robimy swoje i cały czas zdobywamy punkciki. Bardzo się z tego cieszymy.
Fot. Mateusz Fąfara
0 komentarzy