W sobotę MKS PR URBIS Gniezno przegrał z MTS-em Żory 23:30. Kolejna porażka żółto-czarnych na pewno martwi, ale są też powody do optymizmu. Do gry po długiej przerwie wróciła Jagoda Linkowska. Jak wypadła na tle silnego rywala?
– Jagoda miała dużo grania, naprawdę dużo, jak na pierwszy kontakt z boiskiem po tej długiej przerwie. Można powiedzieć, że wypadła pozytywnie. Nie ustrzegła się błędnych podań i, przy zmęczeniu, dziwnych rzutów. Trzeba powiedzieć, że wyszło pozytywnie. Pamiętajmy, że nie grała pół roku. Jak na pierwszy sprawdzian z takim przeciwnikiem, można powiedzieć, że to pozytywny powrót na boisko – przyznaje Roman Solarek, trener MKS-u.
Niestety, gnieźnianki nie zdołały wywieźć punktów z gorącego terenu, choć pierwsze minuty starcia z MTS-em napawały optymizmem.
– Początek był bardzo wyrównany. W pewnym momencie prowadziliśmy dwoma bramkami i nic nie wskazywało na to, że obraz gry całkowicie się zmieni. Później jednak skuteczność kompletnie nam siadła. Poszliśmy na niepotrzebną wymianę z Żorami, które dysponują żądłem w postaci kontrataków. Gospodynie nam odskoczyły. Chcieliśmy za szybko rozgrywać akcje, by odrobić straty. Pojawiły się błędy. Druga część pierwszej połowy całkowicie nie przebiegała tak, jak byśmy chcieli. Przegraliśmy ją bodajże 2:8. Stąd się wziął bardzo wysoki wynik już do przerwy – dodaje Solarek.
Straty po pierwszej partii okazały się brzemienne w skutkach. Na niewiele zdała się wygrana w drugiej części sobotniego pojedynku…
– W drugiej połowie było już troszkę inaczej. Fakt, że w pierwszej połowie poszły zmiany, bo trzeba było troszeczkę dać odpocząć Jagodzie Linkowskiej, Asi Sawickiej czy Marcie Giszczyńskiej. Niestety nie wpłynęło to na jakość gry. W drugiej połowie dziewczyny podjęły rękawice. Doszliśmy nawet na pięć bramek. Mieliśmy nawet przewagę, gdzie stworzyliśmy dwie sytuacje, ale bodajże Karcia (Karolina Kasprowiak) dwa razy przekroczyła koło. Piłka wpadła do bramki, ale sędziowie oczywiście gwizdnęli koło. Troszkę za dużo mieliśmy błędów własnych – chwytów i podań. Nie wykorzystaliśmy bodajże dziewięciu stuprocentowych sytuacji, w tym jednego karnego, czyli osiem plus jeden. Do tego doszły błędy własne, a tego było dużo. Poza tym w drugiej połowie dostaliśmy aż siedem kar dwumintuowych, czyli czternaście z trzydziestu minut graliśmy w osłabieniu. Drugą połowę wygraliśmy 13:12, czyli można było podjąć walkę. Tak naprawdę przegraliśmy ten mecz pierwszą połową – zauważa szkoleniowiec.
Początek roku jest dla MKS-u bardzo ciężki. Trzy mecze i trzy porażki na pewno nie są niczym przyjemnym. – Zdarzyło nam się tak, że ostatnie mecze z Koszalinem i Kielcami obnażyły nasz atak i obronę. Meczem z Żorami, czyli kolejnym ciężkim przeciwnikiem, po przerwie i dwóch porażkach, nie udało nam się przełamać. Mam nadzieję, że przy kolejnych dwóch okazjach, czyli w meczach z Rudą Śląską i Jelenią Górą, zanotujemy sześć punktów – podsumowuje Roman Solarek.
0 komentarzy