Dr Marian Fluder to bez dwóch zdań człowiek-legenda w Gnieźnie. Honorowy obywatel Gniezna i wybitny lekarz, właśnie dziś obchodzi 50 (!) rocznicę otrzymania dyplomu lekarza sportowego.
– Kiedyś myślałem, że nie dożyję do takiego wieku, a co dopiero, że będę mógł jeszcze z powodzeniem spotykać się z pacjentami – mówił nam dziś dr Marian Fluder. Spotkaliśmy się z dziś nim nieprzypadkowo. Właśnie 5 czerwca, mija PÓŁ WIEKU, kiedy trafił w jego ręce po raz pierwszy dyplom lekarza sportowego. Jak przyznaje, nie chce mu się wierzyć i nigdy w to nie wierzył, że będzie tak długo pracował zawodowo. – To było 5 czerwca, 1970 roku, kiedy odebrałem dyplom i mam wrażenie jakby to było wczoraj. Cieszę się, że w zdrowiu mogę cały czas przyjmować pacjentów, rozmawiać i cieszyć się życiem. Nie choruję bo żyję prosto, aktywnie i… cały czas pracuję. Kiedyś wydawało mi się, że sukcesem będzie dożyć do pięćdziesiątki, a teraz się z tego śmieję – mówi Fluder.
Doktor Fluder jest też cały czas jednym z kilku gnieźnieńskich lekarzy sportowych. Zawodową karierę zaczynał przy… W25. Był klubowym lekarzem, z żużlowcami przebywał więc często i często wspomina różne historie, które widział na stadionie. – Ile ja się tych strasznych wypadków naoglądałem – kontynuuje. – Kiedyś bandy były drewniane, więc jak zawodnicy w nie uderzali, to tylko drzazgi leciały. Pamiętam jak np. Na jednym z treningów Wojtek Kaczmarek pojechał w płot. Deski tylko latały. Myślałem, że trzeba będzie pędzić do szpitala, a on otrzepał się i poszedł sam do parkingu. Coś niesamowitego – wspomina M. Fluder
Wkrótce opublikujemy dłuższy wywiad z naszym wybitnym lekarzem. Dziś raz jeszcze chcielibyśmy złożyć Panu Fludrowi najserdeczniejsze życzenia zdrowia i kolejnych zawodowych sukcesów.
0 komentarzy