Antonio Lindbaeck miał być „na dokładkę”, a okazał się w 100% trafionym transferem. Pojechał wiele dobrych spotkań, spytaliśmy go więc, jaką widzi dla siebie przyszłość w Polsce.
Jeszcze kilka miesięcy ten wielu drwiło z tego posunięcia Startu i Lindbaecka widziało w innym miejscu niż na torze. Szwed zadał szybko kłam tym tezom i udowodnił, że ciągle może być solidnym ogniwem pierwszoligowego klubu. Z Falubazem pojechał znów na dobrym poziomie, chwaląc zespół i przygotowany tor. – Dziś pokazaliśmy się przede wszystkim z dobrej strony jako zespół. Tor też był niemal idealny, taki jaki powinien być tutaj w Gnieźnie, więc to było to. Jest cholernie przykro, że spadamy, ale takie jest życie. Teraz muszę wrócić do domu i zastanowić się mocno nad moją przyszłością. W tym momencie czuję się całkowicie „pusty” w środku. Moja energia została wyczerpana niemal do zera i nie czuję się w 100% spełnionym po tym sezonie. Miałem nadzieję przede wszystkim, że ten sezon będzie dla mnie dłuższy, szczególnie tutaj w Polsce. Miałem w tym sezonie wzloty i upadki. Tor też nie zawsze był moim „partnerem” do jazdy, ale to już mój problem. Zawodnik powinien jechać na każdym torze i w każdych warunkach, więc nie tłumaczę się tym.
Co zatem dalej z Lindbaeckiem? Gdyby żużlowiec zdecydował się na mariaż ze Startem w 2.lidze, już dziś można by mówić o nim jako o jednym z liderów. Czy jednak sam zawodnik tego chce? – To nie był najlepszy rok w mojej karierze, ale zawsze mogło być też gorzej. Nie wiem jeszcze w jakiej lidze chcę jeździć i gdzie. Decyzję podejmę dużo później. Muszę teraz wrócić, usiąść wygodnie w fotelu i zastanowić się nad kierunkiem, w którym chcę iść – kończy
0 komentarzy