Kto był, ten widział. Kto widział, ten powinien mieć podobne wnioski. Z ogromną przyjemnością patrzyło się się dziś na jazdę Juricy Pavliča, podczas ostatniego treningu Startu przed niedzielną inauguracją Nice 1.Ligi. Chorwat imponował dziś w każdym elemencie żużlowego rzemiosła, czym wprawił w zachwyt sternika czerwono-czarnych.
– Nigdy nie czułem się lepiej – mówił nam jeszcze kilka dni temu. Ile jednak razy słyszeliśmy takie hasła z ust żużlowców, przed inauguracją sezonu. Wielu chciało góry przenosić przy Wrzesińskiej, a kończyło się na tym, że nie byli w stanie wspiąć się na pagórek. Chorwat wydaje się, nie rzucał słów na wiatr, bo to co dziś wyprawiał powodowało uśmiech na twarzy menedżera Startu Rafaela Wojciechowskiego. – Zdecydowanie jestem pod wrażeniem dzisiejszej sesji treningowej Juricy. Raz jeszcze to podkreślę – miałem i mam wysokie wymagania w stosunku do niego. To, że długo nie jeździł nie ma już dla mnie znaczenia, bo wiedziałem, że przychodząc tutaj zawodnik będzie chciał coś udowodnić. To co dziś pokazuje, może zwiastować, że chce być jednym z liderów. I wcale się nie zdziwię jeśli tak będzie. Jest zmobilizowany i przygotowany do tego, by w meczu ligowym punktować na dobrym poziomie.
Sam zawodnik był zresztą pierwszym, któremu Wojciechowski pozwolił udać się pod prysznic. To tylko świadczy o tym, że nie było sensu dalej trenować i „katować” silników. Pavlič potwierdził dziś w rozmowie z nami raz jeszcze – Powtarzałem to kilka razy a tym, którzy nie słyszeli powiem z chęcią raz jeszcze. Czuję się wyśmienicie i chyba lepiej nie czułem się na motorze nigdy wcześniej. Jestem w dobrej formie fizycznej, sprzętowej i mentalnej. Czy można chcieć coś więcej? Wiadomo, że żużel jest nieprzewidywalny, ale staramy się by wszystko grało tak jak należy.
O świetnej dyspozycji Chorwata świadczy choćby to, że z dziecinną łatwością przywoził za plecami Jabłońskiego i Nowaka i to… z 30 metrową przewagą! Niektórzy mówią w takich sytuacjach – jest w „sztosie”. – Oby tak było w niedzielę. Nie chodzi mi tutaj, abym przywoził za sobą kolegów z drużyny, ale rywali z Łotwy. Dziś to był tylko trening i jeździmy po przyjacielsku. Nie porównujmy specjalnie tego, bo rywalizacja jest najmniej ważna. Szukam cały czas swoich ścieżek na gnieźnieńskim torze, ale coś już wiem. Zobaczymy co będzie w niedzielę, oby tor był podobny to będzie OK – dodaje Pavlič.
Nowy nabytek Startu nie ukrywa też, że żyje coraz bardziej nadchodzącymi emocjami i czuje rosnącą adrenalinę. Długa przerwa w startach widać, nie spowodowała u niego spadku motywacji. Jest wprost przeciwnie, a to zasługa świetnej atmosfery w Gnieźnie. Czy będzie to znów klucz do sukcesu Startu? – Czuję się super, że zostałem powołany na pierwszy mecz i że będzie pełno kibiców na trybunach. Chcę jeździć porządnie dla nich, a przy okazji jestem niezmiernie wdzięczny za zaufanie. Zarząd klubu, kibice – wszyscy są dla mnie tak mili, że mam wrażenie jakbym jeździł w Gnieźnie 5 lat. Czuję się jak ryba w wodzie!
Nie pozostaje zatem nam nic innego jak ściskać kciuki za sympatycznego Chorwata, oraz pozostałych gnieźnian. Dobra dyspozycja i punkty Juričy są przy słabej póki co dyspozycji Nilssona i Berntzona, potrzebne nam wyjątkowo mocno. Oby tylko forma z treningów przełożyła się na zwycięstwo w niedzielnym meczu. Hej Start!
0 komentarzy