Ilekroć pomyślę o derbach Wielkopolski z udziałem żużlowców Startu i Ostrovii, tylekroć przypomina mi się legendarny wyścig z udziałem Antonio Lindbaecka i Bjarne Pedersena. Może i w tym wszystkim było nieco przypadku, ale i tak to, co zrobili brazylijski Szwed i Duńczyk rozpamiętuje jako coś nieprawdopodobnego.
Dla niewtajemniczonych. Przed 15. wyścigiem w Ostrowie Wielkopolskim gospodarze prowadzili 43:41. O wszystkim zadecydowała ostatnia osłona dnia. Ze startu dobrze wyszli gnieźnianie, ale już na wyjściu z pierwszego łuku ograli ich Peter Karlsson i Ronnie Jamroży. Po chwili obcokrajowiec Ostrovii spadł na ostatnią lokatę. Do kluczowego momentu doszło pod koniec pierwszego okrążenia. Podniosło Antonio Lindbaecka i musiał ratować się przed upadkiem. Zajechał drogę Jamrożemu, na czym skorzystał Bjarne Pedersen. Duńczyk wyjechał na czoło stawki, a Szwed znalazł się na końcu.
Wynik 3:3 oznaczał meczowe zwycięstwo ostrowian. Serce zaczęło bić mocniej, bo Antonio znalazł się w tarapatach. Brazylijski Szwed nie zamierzał jednak wywieszać białej flagi. Dwoił się i troił, by wyprzedzić rywali. Udało się to już na trzecim okrążeniu, kiedy przechytrzył ich śmiałym atakiem. Goście objęli podwójne prowadzenie, a to oznaczało spektakularny triumf meczowy czerwono-czarnych! Na ostatnim kółku Bjarne zaczął nieco spuszczać z tonu. Nie najlepiej przejechał finalne metry, co starał się wykorzystać Jamroży. Na metę wpadli praktycznie jednocześnie. To dodało nieprawdopodobnej dramaturgii. Cały stadion z niepokojem czekał na werdykt arbitra.
Wielka radość zapanowała w obozie Startu, gdy spiker ogłosił, że jednak to Pedersen był drugi. Trzy punkty zgarnął Lindbaeck, odgrywając w tym wyścigu niesamowitą rolę. W biegu padł wynik 1:5, a mecz zakończył się wygraną Startu 46:44!
To było coś, co zapamiętam na lata. Brazylijskie czary-mary przyniosło nieziemski efekt. Był to bez wątpienia jeden z najbardziej emocjonujących wyścigów w najnowszej historii Startu Gniezno. Nie mam nic przeciwko, by niedzielne derby miały podobny przebieg i trzymały w napięciu do samego końca. A wynik? Znając życie, będzie 46:44, ale w którą stronę? Czas pokaże!
Przygotowując się do niedzielnego wyjazdu, odczułem potrzebę podzielenia się z Wami swoimi wspominkami. A czy Wy macie jakieś szczególne wspomnienia związane z ostrowsko-gnieźnieńskimi derbami? Może ten obustronny walkower już pomińmy… 😉
Mateusz Domański
0 komentarzy