Ernest Koza odchodzi ze Startu i ciągle żałuje, że sezon potoczył się zupełnie inaczej niż planował. – Liczyłem po cichu, że będzie to mój najlepszy sezon w życiu, a wyszedł najgorszy – mówi nam.
Ernesta Kozę nie będziemy oglądać w przyszłym roku przy Wrzesińskiej. Zawodnik okazał się fatalnym wyborem i zaliczył potężny regres formy. Decyzja nie mogła być w tej sytuacji inna i działacze Startu nie widzą go w przyszłorocznym składzie. Sam zawodnik przyznaje, że beznadziejna jazda, przełożyła się na jego sytuację finansową i teraz musi zakasać rękawy. – Sezon był jaki był, więc muszę iść do pracy – mówi nam żużlowiec. W ten sposób Koza chce nie tylko poprawić swój budżet, ale i zapomnieć o tym wszystkim co stało się z jego udziałem w ostatnich miesiącach. – Sezon był fatalny, muszę w tej chwili wrócić do spokoju psychicznego, bo ostatnie miesiące były dla mnie bardzo trudne. Było minęło, tutaj nic się nie zmieni. Miał to być dla mnie przełomowy sezon, liczyłem nawet po cichu, że będzie to mój najlepszy w życiu, a wyszedł najgorszy. Nigdy jeszcze się tak nie męczyłem. Dlatego nie ma sensu już planować z wyprzedzeniem – dodaje.
Zawodnik jeszcze do końca października ma ważny kontrakt ze Startem. Co dalej? Ma zamiar pozostać przy czarnym sporcie, jednak nie chce zdradzać, gdzie przechodzi. Nieoficjalnie mówi się o jego powrocie do Unii Tarnów
0 komentarzy