Oskar Fajfer jako pierwszy otwarcie przyznał, że zostaje w Gnieźnie na kolejny sezon. O takiej deklaracji ze strony zawodnika poinrmował dziś Start Gniezno, a my postanowiliśmy zapytać jednego z liderów „Orłów” nie tylko o tą kwestię, ale i o wydarzenia z ostatniego biegu półfinałowego rewanżu w Ostrowie Wielkopolskim.
Hubert Maciejewski/SportoweGniezno.pl – Jesteś pierwszym zawodnikiem, który otwarcie zadeklarował – „Chcę zostać w Gnieźnie na kolejny sezon”.
Oskar Fajfer/Start Gniezno – Tak chcę zostać w Gnieźnie, bo u siebie w „domu” zawsze jest lepiej. Przed własną publicznością jeździ się inaczej i taka jest prawda. Gniezno miało pierwszeństwo, wstępne rozmowy przeprowadziliśmy i zostają tylko detale do uzgodnienia. Fajnie, że dwie strony chcą tego samego i dlatego to jest zdecydowanie łatwiejsze. Wypijemy może jeszcze jedną kawkę i dojdziemy do ostatecznego porozumienia.
Udowodniłeś, że powrót na „stare śmieci” może wyjść na lepsze.
Są powody do zadowolenia. Odjechany zdrowo, poza jednym upadkiem w Szwecji. Ogólnie na plus, a taką wisienką byłby awans do finału, ale taki jest sport i byliśmy gorsi o ten włos. Indywidualnie jestem zadowolony, bo powrót do Gniezna wyszedł mi na dobre.
Zapomniałeś już o wydarzeniach z Ostrowa, czy jeszcze czasem rozpamiętujesz ostatni bieg?
Trochę tak, bo bardzo boli cały czas ta porażka. Jeden głupi punkt, którego można szukać wszędzie – u siebie, na wyjeździe. Były defekty, niepotrzebnie stracone punkty, ale zabrakło tak niewiele, że można żałować
Co myślałeś wyjeżdżając do 15 wyścigu? Mieliście z Oliverem jakiś plan?
Ten kto wygra start miał uciekać do przodu i tyle. Ja chciałem zrobić to co do mnie należało, więc za dużo myślenia nie było. Każdy z nas miał w głowie, że musimy przywieźć co najmniej 2 punkty, ale niestety z wyjścia z łuku podniosło mnie lekko raz, później na prostej drugi raz. Musiałem często gazem operować, przez to wytraciłem prędkość i gospodarze mnie dopadli. Ale trochę siebie też winie, bo mam taką cechę charakteru jeszcze od starszych zawodników, że oglądam się gdzie jest partner. Oglądałem się, gdzie jest Oliver, żeby czas go nie docisnąć gdzieś, czy poczęstować szprycą spod koła. Tym trochę może sobie zaszkodziłem. Jestem profesjonalistą, więc potrafię się przyznać do błędu
A nie było zaraz po starcie tak, że oglądałeś się co zrobi sędzia, bo z boku było widać, że albo delikatnie ukradłeś start, albo perfekcyjnie wystrzeliłeś. Spoglądałeś na Berntzona, czy na lampy sędziowskie? Nie rozkojarzyła Cię ta sytuacja?
Spojrzałem na 30. metrze, czy ten bieg czasem nie zostanie przerwany, to jest fakt. Miałem wątpliwości, czy sędzia nie dopatrzył się jakiegoś przewinienia z mojej strony. Trochę mnie to zdekoncentrowało, ale nie przeszkadza to aż tak bardzo, żeby wybiło mnie z jazdy. Jest jednak inny powód, który wydaje się mógł mieć wpływ na taki mój występ w ostatnim biegu. Przed samym startem lekko niepokoiłem się tym, że jadę bieg po biegu. Przy tak wysokich temperaturach silnik ma sporo do roboty, a nie było tyle czasu żeby go wystudzić. Czułem póxniej, że nie jedzie on tak jak wcześniej i efekt był taki jak widzieliśmy.
Najczęściej mówi się teraz o jednym – braku prawdziwego lidera. Podzielasz ten argument?
Nie lubię bawić się w działacza, bo ja wsiadam na motor i po prostu robię swoją robotę. Natomiast widać, że w sezonie jechaliśmy dobrze, jednak prawdą jest, że często w 15. biegu brakowało takiego przywódcy, który siał by postrach.
Komu będziesz kibicował w finale Nice 1.LŻ?
Niech wygra lepszy i trzymam kciuki za obie ekipy. Chciałbym, żeby o awansie znów zadecydował ostatni wyścig
Dziękuję za rozmowę.
0 komentarzy