Takiego „Szalonego Krokodyla” w Gnieźnie każdy chyba powitałby z otwartymi ramionami. Groźny jest tylko na torze i tylko dla swoich przeciwników. Mowa o Timo Lahtim aka „Mad Croc”, który pokazał się kibicom w Gnieźnie z fantastycznej strony podczas Pucharu Nice 1.LŻ. Czy jest szansa na ściągnięcie go do naszego klubu? Sam zawodnik sugeruje, że blisko mu do wyprowadzki z Łotwy.
Timo Lahti od kilku sezonów przekonuje nas o swoim nieprzeciętnym talencie i nie ma zamiaru schodzić z pewnego poziomu. Udowodnił to w tym sezonie, notując w wielu meczach dwucyfrowe wyniki i plasując się na 6. miejscu Nice 1.Ligi według średniej biegopunktowej. A jakby i to komuś było mało, to wystarczyło przyjrzeć się Finowi w sobotę przy Wrzesińskiej. Był piekielnie szybki na dystansie, bo jak przyznał w rozmowie z naszym portalem, lubi miejscowy tor. – Osobiście lubię gnieźnieński tor, jest dosyć duży, śliski, takie warunki mi nie przeszkadzają.
A nie przeszkadzały mu na tyle, że w serii zasadniczej turnieju zgubił on zaledwie 1 punkt, w finale nie był już jednak w stanie wskoczyć chocby na najniższy stopień podium. Nie zmienia to faktu, że Lahti byłby idealnym kandydatem do miana tzw. lidera, bo najlepsze (chyba) dopiero przed nim.
Choć od razu uściślijmy. To, że zawodnik zakotwiczył na dalekiej Łotwie, nie znaczy, że polski rynek uważnie mu się nie przygląda. Według naszych informacji ostatnie statystyki i dobre ligowe występy przykuły uwagę prezesów kilku klubów i bus „Szalonego Krokodyla” był już widziany w conajmniej 2 innych ośrodkach. Jest zatem wielce prawdopodobne, że 27-latek z Kouvoli opuści łotewski Lokomotiv, co zresztą wywnioskowaliśmy po ostatniej rozmowie. – Jestem otwarty na rozmowy i każdą opcję. Na Łotwie mijają mi 3 lata, wspominam to jako dobry czas, ale musimy się zastanowić nad przyszłością. Mam jeszcze kilka imprez, po których zadecyduję co robić. Na pewno marzy mi się Ekstraliga i to jest mój plan na przyszłość, ale jestem realistą i nie wierzę, że stanie się to już teraz – powiedział nam w sobotę Fin.
Start ponoć ma zawodnika na swojej liście życzeń, ale jak już pisaliśmy wcześniej, o wszystkim zadecydują finanse i negocjacje ze sponsorami. Jeśli marzy nam się bowiem fiński zaciąg, trzeba będzie głębiej sięgnąć do kieszeni. Lahti nie należy niestety do najtańszych zawodników, ale w tej sytuacji, jest to całkowicie zrozumiałe.
0 komentarzy