Adrian Gała był w ubiegłym sezonie jedną z rewelacji całej Nice 1.Ligi. Zawodnik chce w tym roku nie tylko potwierdzić, że zadomowił się na dobre w czubie żużlowców zaplecza Ekstraligi, ale i może wykonać kolejny krok do przodu. Ma mu w tym pomóc jak zwykle świetne przygotowanie fizyczne i sprzętowe. Jak mówi nam bez ogródek, nie oszczędzał na niczym. A z rękawa wyciągnął niedawno jeszcze jednego asa!
Jeśli miałbym wskazać jednego z największych żużlowych „pracoholików”, to z pewnością byłby to Adrian Gała. Zawodnik Startu od lat niemal podręcznikowo stara się przygotowywać do sezonu i jeśli kiedyś efekty nie były takie jakby chciał, to od pewnego czasu „Henioo” ma powody do optymizmu. Sam wprawdzie unika jak ognia, by chwalić się wynikami i wpadać w huraoptymizm, bo woli powtarzać, że ciągle się uczy. Swoje lekcje widać już odrobił i to bynajmniej nie na kolanie, bo to co wyprawiał w sezonie 2018 wielu wprawiło w osłupienie. Czy w tym roku będzie podobnie? To pytanie zadają sobie nie tylko kibice, ale i sam zawodnik.
– Ja już właściwie fizycznie jestem przygotowany do sezonu. Mam wagę taką jak sobie założyłem kilka miesięcy temu (55 kg – dop.aut.), bo ona się sprawdziła i nie chcę tutaj nic zmieniać. Są tego dwa powody. Najlepiej się czuję z taką wagą, ale nie łapią mnie też infekcje. Sumiennie pracowałem na to z Przemkiem Gnatem, do tego dochodziły też indywidualne zajęcia i powiem bez ogródek, że jestem w dobrej formie. Zacząłem też jazdę na motocyklu w terenie, a na tor chcę wyjechać na początku marca.
Na torze Gała będzie miał do dyspozycji to, z czym się czuje najlepiej. O silnikach od „Pana Rysia” nasłuchaliśmy się już sporo i cały czas mówi o nich z takim uznaniem, jakby całe szczęści które ostatnio go spotkało, było tylko efektem kunsztu mechanika spod Torunia. Relacje mają do tego tak rewelacyjne, że śmiało można mówić, że dla Adriana to żużlowy ojciec chrzestny.
– Jestem już siódmy rok z nimi i nic nie będę kombinował. Świetnie się dogadujemy nie tylko z panem Ryszardem, ale i jego synem Danielem, oraz pracownikiem Kubą. Rozumiemy się niemal bez słów, więc cieszę się, że jestem już tak długo. Zamówiłem w tym roku u nich dwa silniki i mam nadzieję, że będą znów szybkie.
Ale prawdziwą nowością w zimowych przygotowaniach jest… wierna imitacja maszyny startowej. Adrian wprawdzie zdążył się pochwalić urządzeniem na swoim facebookowym profilu, jednak niechętnie opowiada o szczegółach technicznych. Ma w tym konkretny powód. Bardzo długo wspólnie nad tym pracowali i nie chce teraz dawać konkurentom przepisu na talerzu.
– Myślałem o tym bardzo długo i chciałem zawsze coś takiego mieć. Liczę, że to mi pomoże, bo na pewno nie zaszkodzi. Trzeba szukać nowych rozwiązań i chociaż starty są moim atutem, to zawsze jest coś do poprawy. Do tego służy każda zima, dlatego cieszę się, że mogę mieć taką maszynę. NIe będę opowiadał o szczegółach technicznych, bo każdy ma swój rozum i niech myślą jak poprawić coś u siebie (śmiech). Mogę zdradzić, że maszyna mierzy mi czas reakcji, ale też mogę porównywać sobie godziny, w których najlepiej mi się startuje, oraz jak działa u mnie zmęczenie na refleks. Mam już wiele materiału do analizy i temu miało to służyć. A przekonamy się za chwilę na torze, jaki jest faktyczny skutek moich treningów startowych pod dachem. Chciałbym przy tej okazji podziękować wszystkim, którzy mi pomogli przy tym projekciem. Było ich wielu i każdemu z osobna dziękuję.
Ja w tej całej układance widzę jeszcze jedną osobę, która wnosi nie tylko (warsztatowy) porządek, ale i potrzeby spokój dosłownie i w przenośni w teamie Gały. To mechanik Szymon Skupin ( na zdj. po prawej), który czuwa nie tylko nad sprzętem, ale i nad logistyką, która w przypadku żużlowca startującego w 4 ligach musi funkcjonować perfekcyjnie. Na razie całe swoje siły jak mówi, skupiał nad poskładaniem wszystkiego „do kupy”.
– Mamy już skompletowany cały motocykl, tak żeby był gotowy na pierwsze jazdy. W sumie będą dwie sztuki w gotowości i jeden dodatkowy, który jest złożony i gotowy w zasadzie na montaż silnika i Adrian może wsiadać. Ogólnie sprzętowo jesteśmy przygotowani „po zęby” i powinnismy być naprawdę w tej kwestii piekielnie mocni i mówię to z pełną odpowiedzialnością. Mamy części z górnej półki, silniki od Kowalskiego, więc pozostaje nam tylko czekać na pogodę i jedziemy.
0 komentarzy