Jutro ruszają konsultacje z udziałem wszystkich działaczy eWinner 1.Ligi i GKSŻ. Celem jest dyskusja o przyszłości tegorocznych rozgrywek. Czy jest jeszcze szansa na rywalizację na zapleczu Ekstraligi? Wydaje się, że wszystko zależy w tej chwili od Canal+
Kilka dni potrwają szerokie konsultacje, które mają dać odpowiedź na wiele pytań nurtujących klubowych sterników i żużlową centralę. Znaków zapytania jest tyle, że zdecydowano się każdemu ośrodkowi dać tyle czasu na telefoniczną dyskusję ile będzie potrzeba. Wszędzie bowiem pytania są te same. Czy myśleć jeszcze o wyjeździe na tor, jakie środki są potrzebne z zewnątrz by ewentualnie jechać bez kibiców i do tego dochodzi szereg dylematów z życia codziennego. Menedżer Startu nie daje sobie nadziei, by w tym roku oglądać ściganie przy dopingu kibiców, na co wskazują ostatnie wypowiedzi polityków. – Śledzimy oczywiście to co mówią rządzący i tutaj nie ma raczej nadziei. W tym roku raczej żaden sport, w definicji imprezy masowej się nie odbędzie. Możemy się spodziewać dwóch rzeczy: ograniczenia ilości kibiców np. do 1000, co wydaje się raczej marzeniem, albo jazda przy pustych trybunach – mówi nam Rafael Wojciechowski.
Na drugi scenariusz powoli już szykuje się Ekstraliga i wiele wskazuje, że być może będziemy oglądać czarny sport w telewizji. Jednak podobny wariant w przypadku niższych lig wydaje się marzeniem ściętej głowy. Dlaczego? Wojciechowski ma na to argumenty. – O ile Ekstraliga jest ciekawym produktem dla telewizji, która może przeżyć ciężki regres jeśli nie będzie imprez na żywo, to 1.Liga już niekoniecznie. My jesteśmy oczywiście ciekawi, na ile Canal+ będzie zdeterminowany, aby pokazywać nasze rozgrywki. Od razu powiedzmy jasno. Środki, które operator ma przygotowane dla 1.Ligi są absolutnie niewystarczające, aby w ogóle myśleć o rywalizacji. Chyba, że zawodnicy zdecydowali by się aby renegocjować stawki, ale to wydaje się nierealne, bo musieliby sezon kończyć na minusie.
Co innego, gdyby głębiej do kieszeni sięgnęła telewizja i zdecydowała się zasilić kluby pierwszoligowe dodatkowymi środkami. Wtedy nawet jazda bez kibiców byłaby realna. Start już nawet wyciągnął kalkulator i wszystko sobie przeliczył. Wie ile musiałby otrzymać dodatkowych środków od telewizji, aby zrekompensować sobie jazdę przy pustych trybunach i zachować status quo z umów kontraktowych. Oczywiście zakładając dodatkowo taki scenariusz, że rakiem nie wycofają się sponsorzy. – Wpływy z biletów, są dla nas ogromną częścią budżetu. Do tego jednak dochodzi mnóstwo innych dochodów jak choćby gastronomia. W tej sytuacji, czyli przy pustych trybunach moglibyśmy zaproponować zawodnikom co najwyżej 1/3 ustalonej stawki, ale kto by chciał za to jechać? Zakładając, że wpływy od sponsorów drastycznie by nie spadły, musielibyśmy od telewizji otrzymać 5x tyle ile obecnie, czyli około miliona złotych. Zakładaliśmy, że bez play-offów wpadnie nam do kasy ok. 200 tys. zł.
Jak widać dylematów i niewiadomych jest cała masa i najbliższe dni dadzą nam odpowiedź na najważniejsze: jedziemy i na jakich zasadach, czy przenosimy wszystko na kolejny rok. – Na to pytanie właśnie musimy sobie odpowiedzieć. Następne dwa tygodnie wydają się być kluczowe, choć już w przyszłym tygodniu będziemy dużo wiedzieć po konsultacjach z GKSŻ-tem – kończy sternik Startu.
0 komentarzy